Mleko się rozlało

5

Tą historią żyje obecnie Zielonka, ale skutki decyzji władz Starostwa poprzedniej kadencji dotkną także kierowców spoza miasta. Chodzi o reaktywację starej bocznicy kolejowej, która po 40 latach nieużywania otrzymała zgodę na ponowne uruchomienie. Przeciwko inwestycji wypowiadają się władze Zielonki i mieszkańcy osiedli. Ich mieszkania znajdują się nawet 10 metrów od torów, którymi wkrótce ruszą składy z cysternami wypełnionymi paliwem. Kilka dni temu wszystkie strony sporu spotkały się w siedzibie Starostwa by wyjaśnić swoje obawy.

Wcześniej jednak sprawa żywiołowo omawiana była na sesji Rady Miasta Zielonka, na której pojawił się radny powiatowy tego okręgu Adam Pietrzak, piastujący funkcję przewodniczącego rady powiatu. Zielonkowscy włodarze przedstawili swoje stanowisko wprost: są zaniepokojeni wycięciem drzew i remontem torów oraz wizją przyszłego przetaczania nimi składów paliw. Przypomnijmy, że teren bocznicy znajduje się we władaniu Powiatu. (…)

– Państwo wydając decyzję środowiskową mieliście świadomość, że będzie tam ruch kolejowy. Nie wiem czy teraz się mleko już trochę nie rozlało. Jest służebność, za którą  firma zapłaciła pół miliona złotych, wydana jest decyzja środowiskowa – powtarzał radny Adam Pietrzak pytając, czy konsultacji nie trzeba było poprowadzić wcześniej. W odpowiedzi burmistrz przypomniał, że decyzja dotyczyła tylko terenu zakładu i nie mógł nic w niej zmienić. Mógł ją jedynie w całości odrzucić lub przyjąć. Zapowiedział też, że miasto będzie szukać rozwiązań prawnych, by bocznica nie była dopuszczona do użytkowania.

Przysłuchując się wymianie zdań wicestarosta podsumował, że pewne sprawy zostały przespane i nie widzi podstaw, by przedsiębiorca nie mógł korzystać z torowiska.

Bocznica ma ok. 890 m i według udzielonych zgód, będą nią przejeżdżały 1-2 razy dziennie składy z 24 wagonami, jak wyliczono: w sumie o długości ok. 400 m. O zbliżającym się pociągu na wysokości ul. Wolności nie będą informowały szlabany ani światła. Jak poinformował naczelnik Starostwa, pozostanie tam jedynie krzyż św. Andrzeja. Ruchem w czasie przejazdu składu ma kierować pracownik firmy.

O głos poprosiła także mieszkanka bloku oddalonego o 10 metrów od torowiska. Zwróciła uwagę, że pobliski teren jest bardzo grząski, obawia się też o stan nasypu kolejowego: jak rosnące tam drzewa i ich korzenie wpłynęły na stan torów. (…)

Więcej na łamach Wieści.

http://www.e-kiosk.pl/index.php?page=titleissues&id_title=154563

https://www.egazety.pl/marpan/e-wydanie-wiesci-podwarszawskie.html

5 KOMENTARZE

  1. Niech na sesji rady miasta żywiołowo zostanie omówiona kwestia wybudowanych w pasie drogowym drogi 634 – budynków i zakładów które uniemożliwiają rozbudowe tej drogi.
    A co do torów- to nie jest własność gminy i powiatu. Widziały gały co brały. Pkp sie nie cofnie.

  2. Jedyny prawowity dysponent bocznicy tj. władze Powiatu starają się zrzucić z siebie odpowiedzialność za jej udostępnienie, szukając winnych gdzie indziej, podobnie jak w sprawie zaniedbań z łącznikiem do węzła Wołomin, gdzie też Powiat nie pilnował infrastruktury, co miał w obowiązku.

  3. Po to jest zeby uzywac a wy kmioty zielonkowski3 zajmijcie sie droga 634 i wykasujcie te drózki wzdluj owej drogi bo kiedy sie nie jedzie to jakis tubylec albo wjezdza albo wyjezdza a kulturalny koerowca Wot puszcza go i tworzy sie korek

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj