– Mamy to! – ogłosił kilka dni temu burmistrz Radzymina: – Po wielu miesiącach starań, po wykonanych badaniach drgań i po zainwestowaniu milionów w budowę Alei Lecha Kaczyńskiego – północnej obwodnicy miasta, dziś starosta wołomiński Arkadiusz Werelich zatwierdził organizację ruchu ograniczającą tonaż na wielu drogach gminnych i powiatowych, zlokalizowanych w centrum miasta do 12 ton. Trwało to długie miesiące, bo podobno sam Donald Trump musiał to zaopiniować, ale mamy to!
Nową organizację ruchu planuje się wdrożyć od 1 stycznia 2026 r. (…)
Powraca sprawa budynku komunalnego przy ul. Zduńskiej 24 w Radzyminie. „Kilkanaście miesięcy temu Pan Burmistrz podjął decyzję o wysiedleniu mieszkańców z tego obiektu, uzasadniając to planowaną przebudową i modernizacją. Jednocześnie publicznie deklarował, że gmina pozyska środki i rozpocznie prace remontowe. Jednak do dnia dzisiejszego żadne prace nie zostały rozpoczęte, a budynek w dalszym ciągu stoi pusty” – stwierdziła radna Marzena Małek, pytając w interpelacji o zamiary władz gminy.
„Taka sytuacja jest trudna do przyjęcia, szczególnie w obliczu rosnących potrzeb mieszkaniowych mieszkańców gminy. Pustostan, który mógłby służyć rodzinom w trudnej sytuacji, od lat niszczeje tylko dlatego, że zabrakło konsekwencji w działaniu.
W związku z powyższym wnoszę o:
1. Przedstawienie pełnego wyjaśnienia powodów, dla których przebudowa budynku przy ul. Zduńskiej 24 nie została rozpoczęta.
2. Podanie konkretnych terminów i harmonogramu planowanych działań oraz źródeł ich finansowania.
3. Wskazanie, jakie kroki zostaną podjęte w najbliższym czasie, aby budynek nie stał bezużytecznie pusty i mógł jak najszybciej służyć mieszkańcom” – apeluje radna.
W odpowiedzi burmistrz Radzymina poinformował: (…)
Regularnie w gminach naszego powiatu powraca problem dzików, które stadami grasują w miastach. Zwierzęta te już „uodporniły” się na straszenie petardami i kompletnie nie boją się ludzi. Niestety, zaczynają stwarzać coraz większe zagrożenie w przestrzeni publicznej i dewastują okoliczne trawniki, skwery i parki. Mieszkańcy się denerwują i boją wychodzić z domów, a włodarze gmin załamują ręce, powtarzając, że zbyt dużo w tym temacie nie są w stanie zdziałać.
O problematycznych dzikach rozmawiano ostatnio podczas sesji Rady Miasta w Kobyłce. – Na eliminację tego zagrożenia miasto wydało 50 tys. zł. Ostatnio rozmawiałem chociażby z pracownikami sklepu przy ul. Ręczajskiej, którzy wracając do domu boją się, bo po Stefanówce cały czas chodzą dziki. Moim zdaniem został obrany zły kierunek eliminacji tego zagrożenia i pieniądze po prostu wyrzucamy w błoto – rozpoczął ten temat radny Marcin Zdunek. (…)
Wrześniowa decyzja Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego o wstrzymaniu budowy osiedla mieszkań przez miejscowego dewelopera w Markach nie przyniosła odzewu. Niewykluczone, że skorzysta on z prawa odwołania się od niej do kolejnych, wyższych instancji. W tym czasie może uda się zakończyć inwestycję, która od miesięcy spędza sen z oczu mieszkańcom oraz władzom Marek.
Sprawę szeroko opisywaliśmy we wrześniowym numerze Wieści Podwarszawskich. Postanowieniem z dnia 18 września 2025 r. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wstrzymał inwestorowi Mazovia Development Sp. z o.o. prowadzenie robót budowlanych, realizowanych na podstawie decyzji Starosty Wołomińskiego z dnia 19 września 2024 roku. PINB wydał nakaz mając przeświadczenie, że prace wykonywane są w sposób mogący spowodować zagrożenie bezpieczeństwa ludzi lub mienia lub zagrożenia środowiska poprzez odprowadzenie wód z wykopu budowlanego, realizowanego na terenie działek ewid. 20/32 i 20/33 obręb 3-06 Marki do studni chłonnych, zlokalizowanych na działce ewid. 20/34 obręb 3-06 Marki.
Także burmistrz Marek Jacek Orych 30 września 2025 r. złożył zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Wołominie o możliwości popełnienia przestępstwa przez podmiot zbiorowy – czynu zabronionego polegającego na zniszczeniu w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach, powołując się na art. 181 Kodeksu Karnego.
Wcześniej sprawę zgłaszano również na Policję, do Wód Polskich, WIOŚ i RDOŚ. Jak poinformowano na ostatniej komisji ochrony środowiska w Markach, sąd ukarał dewelopera kwotą… 7,5 tys. zł. To jednak nie zakończyło sprawy i Marki ponownie złożyły powiadomienie wskazując na kolejny czyn zabroniony. Czynności nadal trwają.
Jak już informowaliśmy, problem polega na tym, że spółka budująca osiedla sąsiaduje z działką z zadrzewionym terenem miejskim – tzw. Dębowym Lasem, chętnie odwiedzanym przez mieszkańców. Do niedawna było to urocze miejsce spacerów, jednak od kiedy rozpoczęto budowę, lasek ma być stale zalewany, co niszczy korzenie drzew. Co ciekawe, instalacje odprowadzające wodę i elementy instalacji elektrycznej znajdują się bezpośrednio na gminnej działce, stanowiąc zagrożenie dla życia spacerowiczów. Ostatnia kontrola urzędu w tej sprawie odbyła się kilka tygodni temu w obecności Policji. Wezwano inwestora do usunięcia instalacji i zaprzestania odprowadzania wody na gminną działkę.
– Możemy stwierdzić, że gmina nie zrobiła niczego, że tak powiem, co by było zaniedbaniem. Wszystkie środki, jakie tylko gmina miała pod ręką, to użyła do tego, żeby ten proceder przerwać. Jako gmina mamy niestety związane ręce na tyle, że musimy działać w granicach prawa. Zawiadamialiśmy Policję, która w tym przypadku najszybciej zareagowała, choć największe kompetencje w ukaraniu, nałożeniu nowych sankcji mają Wody Polskie. Muszę to przyznać, że Wody Polskie w moim przekonaniu nie do końca szybko z tym tematem sobie poradziły… – stwierdził na ostatniej sesji rady miasta Dariusz Czepurko, przewodniczący kom. ochrony środowiska, który pokazywał zdjęcia wykonane na działce gminnej, na której położono nową instalację do odprowadzenia wody z działki inwestora, wraz z wiszącymi nad wodą gniazdami elektrycznymi zasilającymi pompy. (…)
fot. Zespół Szkół Drzewnych i Leśnych w Garbatce-Letnisku
Jeszcze niedawno większość rodziców w Polsce chciała, żeby ich dzieci po podstawówce szły do liceum, a potem na studia. Od paru lat to się zmienia. I w kraju, i na Mazowszu, przybywa tych, którzy decydują się na technika i zawodówki. Dlaczego?
Jaką wybrać szkołę po podstawówce: liceum ogólnokształcące, technikum czy szkołę branżową (zwaną kiedyś zawodową)? Nad tym pytaniem głowi się dziś bardzo wiele osób. Bo obecnie bardzo brakuje fachowców (hydraulików, murarzy, tynkarzy, elektryków, mechaników samochodowych, ślusarzy, spawaczy itd.), magazynierów czy kierowców ciężarówek. Tacy specjaliści bez problemu znajdują pracę i dobrze zarabiają, często więcej niż wiele osób po studiach.
Z drugiej zaś strony studia przestały być gwarancją zdobycia nie tylko dobrej pracy, ale w ogóle zatrudnienia w wyuczonym zawodzie. Według ostatnich danych Wojewódzkiego Urzędy Pracy w Warszawie (jednostki samorządu Mazowsza) 18,4%, czyli ponad 20 tysięcy, bezrobotnych w województwie mazowieckim to osoby z wyższym wykształceniem.
– W budownictwie sytuacja jest taka, że wzięty elektryk, hydraulik, murarz czy tynkarz na mokro może zarabiać tyle, co inżynier po politechnice. Bo tych pierwszych brakuje bardziej niż inżynierów – mówi Bartosz Rynowiecki, inżynier-elektryk, który oprócz pracy na etacie prowadzi po godzinach małą firmę świadczącą usługi elektryczne.
Zapaść zawodówek
To wszystko od paru lat zmienia w Polsce podejście do tego, jaką szkołę wybrać po ukończeniu podstawówki. Według danych GUS jeszcze dekadę temu ponad połowa absolwentów szkół podstawowych w naszym kraju wybierała licea ogólnokształcące. Kilka lat później wyglądało to już zupełnie inaczej. W roku szkolnym 2022/2023, według danych Eurostatu, na ogólniaki decydowało się u nas 41,5% uczniów, na technika i szkoły branżowe (zawodowe) – 58,5%. W kolejnych latach ten trend się utrzymał.
Dlaczego wcześniej było inaczej? Jeszcze w połowie lat 90. sytuacja w Polsce była odwrotna niż dziś: mieliśmy za mało osób z wyższym wykształceniem, a aż 70% absolwentów podstawówek wybierało zawodówki i technika, ale wielu z nich po ukończeniu szkoły nie znajdowało pracy. Mieliśmy wtedy wysokie bezrobocie, a fachowców nie brakowało.
Wielu rodziców zaczęło więc posyłać dzieci do liceów ogólnokształcących, żeby potem poszły na studia. Inną kwestią było to, że samorządy powiatowe (prowadzące szkoły ponadpodstawowe) wolały stawiać na rozwój liceów ogólnokształcących, bo kształcenie ogólne jest tańsze niż branżowe. Nie trzeba kupować oprzyrządowania potrzebnego w szkolnictwie zawodowym. Skutek był taki, że zawodówki w Polsce podupadły, a jednocześnie gwałtownie przybywało studentów.
Marcin Tomaszewski, kierownik warsztatów w Zespole Szkół Drzewnych i Leśnych w Garbatce-Letnisku pod Radomiem, opowiada, że kiedyś tę szkołę nazywano pogardliwie „hyblami”. – Nauczyciele w okolicznych szkołach podstawowych mówili wtedy do uczniów: ucz się, ucz, bo inaczej pójdziesz do „hybli” – opowiada Tomaszewski.
Dziś ta sama szkoła jest jednym z najlepszych przykładów odradzającego się w Polsce szkolnictwa zawodowego. Jeszcze kilka lat temu miała jedynie 100 uczniów i chyliła się ku upadkowi. Wtedy od starostwa powiatowego w Kozienicach przejął ją Samorząd Województwa Mazowieckiego, który sfinansował budowę nowej siedziby, w tym nowych warsztatów do praktycznej nauki zawodu. Dzięki temu warunki w tej szkole zmieniły się diametralnie.
Dzięki nowej siedzibie placówka zaczęła się szybko rozwijać, uruchomiła stolarską szkołę branżową i nowe kierunki kształcenia. Liczba uczniów tylko w ostatnich trzech latach wzrosła o ponad 1/3 i wynosi 375. Ponad połowa mieszka w internacie, a to oznacza, że szkoła przyciąga chętnych nie tylko z okolicy.
— Przejmując kilka lat temu Zespół Szkół Drzewnych i Leśnych w Garbatce-Letnisku, mieliśmy jasno sprecyzowany cel – stworzyć najnowocześniejszą szkołę drzewną w Polsce. I to się udało. Stworzyliśmy warunki do nauki i możliwości kształcenia, których mogą pozazdrościć nam inne szkoły – mówi wicemarszałek Rafał Rajkowski.
Nowy boom
Sukces szkoły w Garbatce jest częścią szerszego trendu. Jak wskazuje Tomasz Sieradz, dyrektor WUP w Warszawie, do dobrej szkoły technicznej na Mazowszu równie trudno, a nawet trudniej jest się dostać niż do renomowanego ogólniaka.
– Podejście do szkolnictwa zawodowego zmienia się na naszych oczach i dziś wielu rodziców dochodzi do wniosku, że szkoły techniczne i branżowe są dla ich dzieci równie dobrym wyborem, co licea ogólnokształcące. M.in. dlatego, że fachowców brakuje wszędzie, na Mazowszu taka sytuacja jest nie tylko w stolicy, ale w całym regionie – mówi Tomasz Sieradz.
Coraz więcej mazowieckich samorządów, widząc, jak wygląda rynek pracy, inwestuje w szkoły zawodowe i unowocześnia je. Choć – jak zauważa Marcin Tomaszewski – to jeszcze nie objęło większości tych placówek. Bo ponad połowa z nich wciąż dopasowuje kierunki kształcenia nie do obecnych realiów na rynku pracy, ale do tego, jakim zapleczem dysponuje. To jednak pokazuje, że jeśli także te szkoły się unowocześnią i zaczną lepiej odpowiadać na potrzeby rynku pracy, to zainteresowanie nauką w szkołach zawodowych wzrośnie jeszcze bardziej.
Duże zarobki
Według ostatniej, krótkoterminowej prognozy „Barometr Zawodów” na Mazowszu będzie brakować pracowników w następujących profesjach: elektrycy, elektromechanicy i elektromonterzy, fizjoterapeuci i masażyści, kierowcy autobusów, ciężarówek i tirów, lekarze, magazynierzy, mechanicy samochodowi, monterzy instalacji budowlanych, murarze i tynkarze, nauczyciele praktycznej nauki zawodu, przedmiotów ogólnokształcących, przedmiotów zawodowych, szkół specjalnych i oddziałów integracyjnych, operatorzy i mechanicy sprzętu do robót ziemnych, opiekunowie osoby starszej lub niepełnosprawnej, pielęgniarki i położne, pracownicy ds. rachunkowości i księgowości, pracownicy służb mundurowych, psycholodzy i psychoterapeuci, samodzielni księgowi, spawacze, ślusarze.
Z kolei, jak wynika z danych WUP w Warszawie, w ostatnich 10 latach na Mazowszu nieprzerwanie brakowało spawaczy oraz kierowców ciężarówek i tirów. Dobry hydraulik czy elektryk w Warszawie zarabia dziś co najmniej 8 tys. zł na rękę. Zaś dobry spawacz może zarobić nawet do tysiąca złotych dziennie.
Na koniec warto dodać, że Samorząd Województwa Mazowieckiego oprócz szkoły w Garbatce prowadzi kilka policealnych szkół medycznych. Przyznaje też w ramach projektu dofinansowanego z środków unijnych stypendia dla uczniów szkół zawodowych z naszego regionu. W tym roku szkolnym te stypendia trafią do 468 uczniów.
Cały artykuł dostępny jest na stronie mazovia.pl oraz na łamach miesięcznika Mazowsze serce Polski.
W miniony poniedziałek wołomińscy radni mieli procedować w sprawie ustalenia nowej, wyższej opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Jednak na decyzję w tym temacie trzeba jeszcze poczekać do przyszłego tygodnia. Zaproponowana przez urzędników stawka w wysokości 42 zł wzbudziła wiele wątpliwości, a radnym nie udało się póki co dojść do konsensusu odnośnie tego czy i ewentualnie w jakiej kwocie ustalić nową stawkę tej opłaty.
– Musimy razem wypracować pewnego rodzaju działania. Jest propozycja oparta na analizach, faktach i dokumentach. Było sporo rozmów na ten temat. Jesteśmy urzędnikami, a pani skarbnik musi oprzeć projekt budżetu na konkretnych założeniach, więc musimy zdecydować. Ani burmistrz ani urzędnicy nie chcą tych podwyżek, ale przypominam, że pokazujemy realny stan jaki jest obecnie w całej Polsce, gdzie są już rozstrzygane przetargi w bardzo wysokich stawkach. Państwo wiece, że już w tej chwili dokładamy do tej opłaty w budżecie gminy. Musicie państwo zdecydować czy podnosimy stawki i nie dopłacamy do systemu, który w zasadzie z założenia powinien się samofinansować, czy podnosimy część stawki a resztę dopłacamy. Czy po prostu nie podnosimy nic – powiedziała rozpoczynając dyskusję burmistrz Elżbieta Radwan.
Część radnych proponowała zdjęcie z porządku obrad przedmiotowego projektu uchwały, po to aby w kuluarach mieć czas na bardziej szczegółowe ustalenia dotyczące wysokość opłaty. 42 zł były ewidentnie nie do przyjęcia. – Motywacją naszego wniosku, dotyczącego zdjęcia z obrad tego punktu, była potrzeba dalszej debaty nad propozycją zmiany wysokości stawki. Radnym brakowało określonych informacji o finansowej stronie całego przedsięwzięcia. Chodzi o rozliczenie lat ubiegłych, padały wnioski o to, jak można zapoznać się z rzeczywistymi kosztami, bo sama informacja, że musimy podnieść stawkę i to prawie o 40% wymaga jednak rozłożenia na czynniki pierwsze i dokładnej analizy – stwierdził radny Jerzy Mikulski. (…)
W Bazie Aktywności Lokalnej w Rudzie odbyło się spotkanie w sprawie przebudowy mostu w Załubicach. Jak informuje KGW „Rządza” w Rudzie i sołtys, Starostwo przekazało informację o zabezpieczeniu środków na tymczasową przeprawę pieszo-rowerową, jeśli nie uda się zapewnić przejazdu na czas remontu, o co prosili mieszkańcy. Transport ciężarowy oficjalnie będzie skierowany objazdem przez gminę Dąbrówka. Objazd dla samochodów będzie prowadził przez miejscowości: Kuligów, Józefów, Radzymin lub Stare Załubice, Rynię.
Gmina Radzymin zadeklarowała, że zabezpieczy dojazd busów (…)
Ząbki wprowadziły do Wieloletniej Prognozy Finansowej nową pozycję. Jest kosztowna, bo wynosi 20 mln zł i rozłożono ją na lata 2025-2030. O jakie wydatki chodzi?
Jak tłumaczyła radnym burmistrz Ząbek, chodzi o poprawę bezpieczeństwa na ul. Łodygowej, na odcinku ze skrzyżowaniem z torami. Konkretnie – o budowę tunelu pod przejazdem kolejowym. Wymaga tego porozumienie, jakie miasto podpisze z trzema innymi instytucjami. (…)
Dwa lata temu mieszkańcy Marek, korzystający z ul. Długiej, zaapelowali do władz miasta o poprawę bezpieczeństwa i zmianę organizacji ruchu na tej ulicy. Długa, mimo że ma charakter lokalny, łączy dwie trasy wojewódzkie i od dawna jest przeciążona ruchem.
– Po wielu rozmowach i pismach wydawało się, że sprawa zmierza w dobrym kierunku – nowa organizacja ruchu ma zostać wprowadzona jeszcze w tym roku. Niestety, wygląda na to, że nie do końca zrozumieliśmy się z miastem. Na miejscu zobaczyłem rozpoczęty montaż barierek wzdłuż jezdni. W praktyce oznacza to, że piesi – w tym dzieci, osoby starsze czy całe rodziny kierujące się w stronę Puszczy Słupeckiej zostaną zmuszeni do poruszania się po wąskiej jezdni, między samochodami a ogrodzeniami. Zamiast poprawy bezpieczeństwa, może to stworzyć nowe zagrożenie. Piesi czy rowerzyści wręcz zostali wepchnięci na jezdnię, tam gdzie rozwiązaniem tak naprawdę powinna być budowa chodnika – relacjonuje zawiedziony inwestycją radny Marek, Mikołaj Szczepanowski.
Jak mówi, natychmiast złożył interpelację w tej sprawie. Domaga się, by miasto przedstawiło podstawy prawne i techniczne tej decyzji, oceniło ryzyko dla pieszych i ponownie przeanalizowało zakres inwestycji. – Rozwiązania infrastrukturalne powinny je realnie poprawiać, a nie pogarszać – podsumowuje radny.
Co takiego zmroziło krew w żyłach mieszkańców miasta? (…)