Zazwyczaj mała sprawa szybko przeistacza się w duży problem. Bywa, że niezaopiekowany na czas „pryszcz” staje się bolącą krostą, a ta dorasta w oka mgnieniu do rangi chorobowego wrzodu. Dlatego, tak wielką rolę odgrywa profilaktyka i tzw. dmuchanie na zimne. Sprawa póki co jest śmieszna, ale jak widać, dotkliwa. Dotyczy tych, którzy chcą na skróty chodzić do szpitalnej kaplicy, szkoły czy pracy. Chcą by było tak, jak przed laty, na co nie godzą się szpitalne władze.
Temat dotyczy bezpośrednio Szpitala Powiatowego w Wołominie. By go rozwiązać nie trzeba opatrunków, laboratorium czy szpitalnej sali, wystarczy zdrowa chęć dogadania, a wręcz wzajemnego wsłuchania się w siłę swych argumentów. Wydaje się, że i na rozsądek też należałoby znaleźć nieco miejsca.
Z chwilą objęcia władzy w Szpitalu Powiatowym w Wołominie jego nowy dyrektor Grzegorz Krycki podjął wiele trudnych decyzji. Jedną z pierwszych była ta, dotycząca zamknięcia furtek i bram w ogrodzeniu szpitala. Wydawać by się mogło, że i słusznie, ale tym samym znacznie ograniczył przejście dla pieszych, głównie osób w podeszłym wieku, zmierzających do szpitalnej kaplicy ma msze, idących na skróty do szkoły, pracy czy przystanku autobusowego.
„Skrót” – to zaledwie kilkadziesiąt metrów równiejszej drogi (zwłaszcza w okresie zimowym jesiennym i wiosny) pozbawionej błota, kałuż i niewygód leśnej ścieżki, czego zazwyczaj dostępują idący tędy mieszkańcy. Trudno ustalić jak liczna jest grupa zainteresowanych problemem, ale w z pewnością dobrze zorganizowana w staraniu się o udogodnienia. Nie ma tygodnia, by ktoś nie pisał do naszej redakcji. Tak było i tym razem. (…)
Więcej na łamach Wieści.
http://www.e-kiosk.pl/index.php?page=titleissues&id_title=154563
https://www.egazety.pl/marpan/e-wydanie-wiesci-podwarszawskie.html