Jedną z atrakcji, otwartego pod koniec października ub. r. Domku Ogrodnika w Radzyminie, były dwa pływające w stawie hipopotamy – matka z małym. Wielu mieszkańców uwierzyło, że są autentyczne… Pytano kto jest za nie odpowiedzialny, czy ktoś je karmi i czy przeżyją zimę.
Prezentujemy wywiad ze sprawcą całego zamieszania – Robertem Kowalskim, właścicielem firmy BTB Produkcja Betonu, od kilku lat tworzącym innowacyjne formy małej architektury z betonu pod marką Betonosfera, w tym także owe słynne, pływające hipopotamy. (…)
Skąd w ogóle pomysł na hipcie?
– Przyczynił się do tego mój 3,5-letni syn Bruno. Latem zabrałem go do warszawskiego ZOO. Planowałem na szybko wejść, obejrzeć hipopotamy, nosorożca i słonia. Okazało się, że nie ma gdzie zaparkować samochodu, kolejka przy bramie, że końca nie widać, a od bramy wejściowej do hipopotamów jest 1,5 km. I zrobiła się z tego całodniowa wycieczka. Aby zbyt szybko nie być narażonym na kolejną taką wyprawę, postanowiłem sam zrobić hipopotamy. Usadowiłem je w trawie, czasami je przesuwałem, a syn wierzył, że to są prawdziwe hipopotamy i miałem go z głowy. On przez tydzień je dokarmiał: podchodził od tylu w odległości 5-10 m, bo bał się podejść bliżej i zostawiał im jedzenie. Dopiero jak go wziąłem za rękę, podeszliśmy razem, by mógł pogłaskać, to zorientował się, że są z plastiku i czar prysł.
Jeśli dzieci od tylu lat wierzą w św. Mikołaja, to czemu miałyby nie uwierzyć w hipopotama w ogródku.
– Pracuję obecnie nad nowoczesnym, sensorycznym placem zabaw, w którym będą też zwierzęta, by dzieci przy okazji zabawy się edukowały. Dlatego skóra tego hipopotama ma taką kolorystykę i fakturę, by dzieci mogły go dotknąć i poczuć. Widziałem, że sprawia im to dużo radości i jest dla nich przeżyciem. Mam u siebie w ogródku, przy ogrodzeniu hipopotamy i obserwuję, jak ludzie idąc do sklepu zatrzymują się i robią zdjęcia. Czasami nawet całe wycieczki przychodzą, matki z dziećmi.
Wydaje mi się, że takie hipopotamy świetnie by pasowały do stawu przy Huraganie w Wołominie. Nawet kiedyś zgłosiła się do mnie dyr. Bożena Matusiak (pracowała do połowy stycznia 2019 r. – przyp. red.), która miała pomysł, by umieścić w stawie hipopotama i parę kul. Mam taki zestaw kul, które imitują bąble puszczane pod wodą i wyglądają naprawdę niesamowicie.
Wołomin miałby nie lada atrakcję…
– Myślę, że takie miasto jak Wołomin zasługuje w końcu na lepszą sławę, powinno stworzyć jakiś pozytywny wyróżnik, coś, przy czym ludzie mogą zrobić sobie zdjęcia, wysłać do znajomych i propagować swoje miasto w dobrym świetle. Brakuje tam też fontann, miejsc, w których warto się spotkać, usiąść. Warto zmienić wizerunek tego miasta, które w końcu zaczęłoby być z czymś mile kojarzone, niekoniecznie tylko z czołgiem, lub co gorsza, z niegdysiejszą gangsterką. (…)
Więcej na łamach Wieści.
http://www.e-kiosk.pl/index.php?page=titleissues&id_title=154563
https://www.egazety.pl/marpan/e-wydanie-wiesci-podwarszawskie.html
Już to widzę, jak Wieści będą chwalić dbałość o estetykę miejską poprzez kolejną małą architekturę 🙂 Tak samo jak dzwon, Nałkowską, Woyciechowskiego, psa Miśka, murale i inne podobne przedsięwzięcia. Już nawet sami „dziennikarze” w Wieściach nie wiedzą jakie mają poglądy, bo dowalenie władzy jest celem samym w sobie.
Dobrze, że ja nie miałam tatusia, któremu szkoda spędzić z dzieckiem dzień w zoo, a 1,5 km to dla niego wielki dystans. Woli to zastąpić kiczowatymi plastikowymi śmieciami. A już pomysł ze świecącymi instalacjami w dobie oszczędzania energii i straszliwego zaśmiecenia nocnego świata światłem uważam za karygodny. Wolałabym, zamiast wymienionych atrakcji, żeby w mojej okolicy istniał rezerwat ciemnego nieba. Prosze sobie poczytać o ochronie cemnego nieba https://ciemneniebo.pl/pl/obszary-cn-000
Wołominianka – jak chcesz pełnego „zaciemnienia” to jedź to Korei Północnej.
Bedzie ci się podobało – jest ekologicznie…
Nawet zwłoki się nie marnują…
Z resztą w Wołominie zawsze było ciemno, ciemnota tutaj to codzienność tylko piwo bywa jasne XD