Poprzedni zarząd powiatu założył, iż 3 miliony 872 tys. zł dopłacą gminy, pokrywając w części koszta zadań inwestycyjnych powiatu. Gros z tej kwoty przeznaczona będzie na remonty – budowy dróg i chodników. Problem jednak w tym, że nowo wybrani radni nie chcą się zgodzić na takie parytety, widząc w tym wielką niesprawiedliwość. Już podczas pierwszego posiedzenia Komisji Rozwoju Gospodarczego w Starostwie okazało się, że wysokość dopłaty do budowy stu metrów powiatowego chodnika uzależniona jest od… przychylności władz.
Przez lata dla żadnego z przedstawicieli gminnych samorządów nie było tajemnicą, że trzeba dołożyć do powiatowych inwestycji, by starać się o rozwój własnej gminy. Chcąc mieć ładny chodnik przy powiatowej drodze, należało czym prędzej (zazwyczaj na początku roku) zadeklarować wkład pieniężny gminy na budowę oczekiwanego chodnika. Nie jest także tajemnicą to, że im większą kwotę zadeklarowano, tym czas oczekiwania na realizację zadania był krótszy. Po wyborach samorządowych okazało się, że to, co dotychczas było normalne (bo stałe), jest irracjonalne, by nie powiedzieć głupie, a przede wszystkim niesprawiedliwe. Gminom brakuje środków na wykonywanie własnych zadań, nie mówiąc o konieczności dopłacania. Przyzwyczajenie do tego, co było jest na tyle duże, że jakakolwiek próba zmiany przyjmowana jest z wielkim zaskoczeniem.
Więcej na łamach Wieści.
To poprzedni starosta wymyślił, że to gminy muszą się dokładać do jego budżetu. Rytel jako starosta starał się pozyskiwać środki z zewnątrz (dotacje, pożyczki w dużej części umarzane itp.).
Oczywiście. Znów te pisowskie managery. Ciekawe ze łatwo powiedzieć, ale do dziś można sprawdzić w budżetach gmin z lat 2006-2010, ze także były takie „dotacje” dla powiatu. Nie tylko na inwestycje ale także na Sprzatanie i ogólnie ujęte utrzymanie dróg powiatowych. Demagogia i tyle. Poprzednia władza „odpowiada także za koklusz i różyczkę” jak mówił klasyk 😉
Miałem na myśli lata Rytla 1998-2002. Później się zmieniły rządy w starostwie i zmieniły zasady.