Władze Wołomina jednak nie zdecydowały się zorganizować busa dzieciom z Cięciwy i Mostówki, dojeżdżającym do szkoły w Leśniakowiźnie, w zamian proponując zwrot za przejazd komunikacją publiczną. Jest jednak jeden problem: połączenia autobusowe są ułożone w taki sposób, że opiekunowie odwożący dzieci nie mieliby czym wrócić do domu. W związku z powyższym droga dzieci 6-7 letnich do szkoły musiałaby wyglądać następująco: Maluch maszeruje na przystanek oddalony od swojego domu o 1 km, główną drogą bez pobocza i chodnika, następnie czeka na autobus, wsiada i jedzie do szkoły. Powrotna droga wyglądałaby podobnie. – Jest nam po ludzku najzwyczajniej w świecie wstyd za takich urzędników, którzy w swoich hasłach wyborczych mają wpisane „dobro dzieci” – przyznają rodzice uczniów z Majdanu i Cięciwy.
Przypomnijmy, że sprawą dojazdu dzieci z innych wsi do szkoły w Leśniakowiźnie władze miasta konkretniej zajęły się dopiero po awanturze na październikowej sesji RM, w dwa miesiące po rozpoczęciu roku szkolnego. Wcześniej urzędnicy skrupulatnie mierzyli drogę do szkoły: od szkoły do przystanku w Mostówce i stwierdzili, że nie ma 3 km wymaganych w ustawie. Tymczasem, jak wskazują rodzice, droga dziecka powinna być zmierzona do domu, nie zaś do znacznie oddalonego przystanku. – Jako rodzice byliśmy obecni na sesji rady gminy i na posiedzeniu komisji oświaty. Na obu dostaliśmy zapewnienie, że dzieci z Mostówki i Cięciwy będą miały dowóz w postaci autobusu szkolnego do szkoły w Leśniakowiźnie. Nawet te dzieci, którym brakuje do 3 km zaledwie kilkunastu metrów. Nieludzkie przecież jest niebranie ich pod uwagę, bo mieszkają 200 metrów bliżej… – wskazują rodzice, którzy zdecydowali się opowiedzieć o swoich problemach redakcji Wieści. (…)
Więcej na łamach Wieści