Uruchomienie nowego przejścia podziemnego pod torami w ciągu ul. Legionów i Laskowej w Wołominie wywołało falę niezadowolenia, niepochlebnych komentarzy i telefonów do naszej redakcji od rozczarowanych Czytelników. Nieprzemyślane rozwiązania, zepsute windy, nieprzygotowane dojście do nowego przejścia oraz brak skoordynowania inwestycji miejskich z „kolejowymi” wylało na głowy włodarzy Wołomina kubeł zimnej wody, choć nie za wszystkie porażki tej inwestycji odpowiadają właśnie oni.
O tym, że aby dostać się na peron w kierunku Warszawy od strony ul. Legionów trzeba będzie przejść cały tunel, a potem wyjść z niego i obejść jeszcze podjazd dla wózków i rowerów, mieszkańcy informowali władze miasta na spotkaniu już w trakcie jego budowy. Nie było reakcji, ale i tak przecież niewiele można było już w tej sprawie zrobić. Projekty przejść i tuneli były przygotowywane przez inwestora kilka kadencji wcześniej…
W efekcie braku rozmów z Koleją, a może nawet błędnego odczytywania projektów, w centrum Wołomina powstało „to coś” co ma służyć tysiącom mieszkańców każdego dnia, przez długie lata…
Oto tylko niektóre „usterki”, które zgłaszają nam Czytelnicy kilka dni po otwarciu przejścia:
Schody prowadzące do tuneli nie posiadają zjazdów dla wózków i rowerów. Matki z dziećmi, które chcą pokonać tory kolejowe, cierpliwie oczekują więc w kolejkach do dwóch wind (jeśli te działają). Matka z wózkiem dla bliźniąt nie ma szans na wejście do windy, musi więc oczekiwać na pomoc przy wejściu i wyjściu z tunelu. (…)
Więcej na łamach Wieści