spot_img
Strona główna Blog Strona 39

Nie trzeba cudu, aby zmienić los dziecka, tylko rodziny zastępczej

0

Co roku kilkudziesięcioro dzieci w powiecie wołomińskim potrzebuje rodziny zastępczej. Porzucone przez rodziców lub im odebrane, decyzją sądów są przekazywane do pieczy zastępczej, ale ta jest przepełniona do granic możliwości.

– W zawodowej rodzinie zastępczej nie powinno być więcej niż troje dzieci, w rodzinnym domu dziecka nie więcej niż ośmioro, a jest tam często po kilkanaścioro podopiecznych – alarmuje Anna Turek, lider rodzinnej pieczy zastępczej w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Wołominie. – W mailach dostajemy informację z całej Polski, ile i jakie dzieci są do umieszczenia przez inne powiaty, a których nie ma kto przyjąć. Potrzebujemy rodzin zastępczych właściwie na wczoraj.

Opuszczone dzieci

Krzyś – 7 lat. W domu nikt nie wiedział ile on ma lat. Chłopak nie zdmuchiwał świeczki na swoim torcie, co najwyżej zapalał ją, żeby nie zasypiać w ciemności, kiedy zostawał sam. A rodzicie często wychodzili z domu, zwykle wieczorami. Rano spali długo, więc Krzyś musiał sam się nakarmić. Jak nie było co zjeść, to kręcił się pod drzwiami sąsiadów lub stał pod sklepem, prosząc o bułkę.

W końcu tata zniknął na dłużej, mama mówiła, żeby „spie… w cholerę”. Krzyś wiedział, że ta „cholera” jest gdzieś bardzo daleko, bo tata nie wracał i nie wracał. Aż któregoś dnia mama zabrała go do „cioci” na imieniny. Krzyś zasnął pod stołem. Kiedy się obudził, mamy nie było. Po trzech dniach „ciocia” zawiadomiła policję.

– I tak Krzyś trafił do nas. Był naszym pierwszy dzieckiem. Nie znał literek, nie umiał samodzielnie się umyć ani posłużyć widelcem, aby zjeść posiłek. Pamiętam, jak wyjrzał przez okno i zobaczył śnieg – opowiada Małgorzata Guźlińska, która wraz mężem Piotrem od kilkunastu lat prowadzi rodzinny dom dziecka. – Znał to zjawisko, ale nie wiedział jak nazywa się śnieg, że śnieg to śnieg właśnie.

Podobnych historii, mniej lub bardziej dramatycznych, w powiecie wołomińskim jest kilkadziesiąt rocznie. Głównymi przyczynami umieszczania dzieci w pieczy zastępczej (dane dotyczą pierwszego półrocza 2023r.) są: uzależnienie rodziców (38 proc.) – przeważnie alkoholizm, na drugim miejscu bezradność w sprawach opiekuńczo-wychowawczych (35 proc.), sieroctwo i półsieroctwo (16 proc.), przemoc (4 proc) – inne przyczyny to na przykład długotrwała choroba lub niepełnosprawność rodziców. W tym roku w pieczy zastępczej w powiecie wołomińskim nie było dzieci umieszczanych z powodu ubóstwa czy bezrobocia, a tylko jedno dziecko trafiło tam z powodu nieodpowiednich warunków mieszkaniowych. W rodzinach zastępczych przybywa natomiast dzieci cudzoziemców, głównie ukraińskich.

– Sprowadzenie dziecka na świat powinno być mniej lub bardziej decyzją, co wiąże się ze świadomością późniejszego jego wychowania. Niestety, coraz częściej zanika umiejętność zaopiekowania się dzieckiem – zauważa Maciej Burakowski, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Wołominie i dodaje: – Dzisiaj dzieci się nie wychowuje, a chowa. Rodzice myślą głównie o swoich potrzebach, a dziecko izoluje się w swoim świecie, a spotęgowała to pandemia. Nie mamy czasu na zajmowanie się dziećmi, przybywa rozwodów, przemocy domowej i uzależnień. Dlatego będziemy mieli rosnący problem z niewydolnością rodziny.

Pierwsza szansa to druga rodzina

Dzieci potrzebujących opieki przybywa, ale nie przybywa rodzin zastępczych. W 2018 roku w powiecie wołomińskim było 229 rodzin zastępczych, w których przebywało 349 dzieci, w tym roku (stan na 31 czerwca) było to odpowiednio 228 i 373. Tylko w pierwszym półroczu tego roku do PCPR w Wołominie wpłynęły 23 postanowienia w sprawie 38 dzieci dotyczyło utworzenia dla nich rodziny zastępczej bądź interwencyjnego umieszczenia ich w pieczy zastępczej. W całym 2018 roku takich postanowień było 75, a 41 z nich dotyczyło 57 dzieci, które zostały skierowane do pieczy zastępczej.

– Coraz więcej dzieci potrzebuje pieczy zastępczej. PCPR w całej Polsce szukają wolnych miejsc i proszą wychowanków i o miejsce dla podopiecznych, a tych brakuje. Najtrudniej znaleźć miejsce dla wychowanków powyżej 12. roku życia. Te najmłodsze trafiają najczęściej do rodzinnej pieczy zastępczej lub adopcji – podkreśla Anna Turek, lider rodzinnej pieczy zastępczej w wołomińskim PCPR. – Rodzin zastępczych nie przybywa, bo to trudna rola. Zdarza się że kobieta chce ją założyć, ale mąż już nie. Nie wszyscy też spełniają wymagania. Często z kilkunastu kandydatów zostaje tylko jedna rodzina.

Państwo Małgorzata i Piotr Guźlińsy prowadzą rodzinny dom dziecka w Wołominie od 9 lat, wcześniej przez kilka lat byli rodziną zastępczą, ale też mają troje biologicznych dzieci. Inicjatywa zajęcia się pieczą wyszła od pana Piotra.

– Pracowałem jako dozorca-konserwator w szkole i widziałem jak starsze osoby przyprowadzają do szkoły małe dzieci i pomyślałem, że też moglibyśmy mieć jeszcze dzieci. A takim sposobem mogłoby być założenie rodziny zastępczej – wspomina Piotr Guźliński. – Musiałem jeszcze do tego przekonać żonę i musieliśmy porozmawiać z naszymi dziećmi. Decyzja nie była prosta, ale musiała być wspólna. Zdecydowaliśmy się pójść na szkolenie i chyba wtedy tak naprawdę dojrzeliśmy do tej decyzji. A upewniliśmy się, że chcemy się zajmować pokrzywdzonymi dziećmi, kiedy trafił do nas Krzyś.

Dziś Państwo Guźlińscy mają pod opieką jedenaścioro dzieci: – najmłodsze ma 5 lat, najstarsza jest Dominika – 20, dwoje ma cukrzycę. To o kilkoro za dużo. Bo zgodnie z przepisami powinni się zajmować tylko ośmiorgiem dzieci.

– No tak, ale nie ma komu wziąć tych dzieci. To przecież nie ich wina. A poza tym zamiast wziąć na przykład jedno dziecko, to bierzemy dwójkę, bo nie chcemy rozdzielać rodzeństwa – i tak oto mamy jedenaścioro podopiecznych i córkę, bo nasza córka i syn są już dorośli i samodzielni – uśmiecha się pani Małgosia.

Małżeństwo znalazło chwilę na rozmowę pomiędzy śniadaniem, odwożeniem dzieci do szkoły, wizytami u lekarzy specjalistów, umawianiem podopiecznych do dentysty i psychologa.

– Dzisiaj jest w miarę spokojnie – śmieją się, bo akurat większość dzieci jest już w szkole – zauważa pani Małgosia. Został Brajan, który idzie do szkoły na 10.40.

Chłopakowi buzia się nie zamyka. Jest wygadany, bystry i uśmiechnięty. Interesuje się sportem i kocha piłkę nożną.

– Zostanę drugim Lewandowskim – mówi z przekonaniem.

– Dzieci, które tutaj trafiają potrzebują miłości, jak mało które. Chcą się przytulać, posiedzieć na kolanach usłyszeć te dwa ważne słowa i same często mi mówią :Kocham Cię”. Dla nich jestem ciocią, bo one mają swoich biologicznych rodziców, z którymi się też widują. Ale często zwracają się też do mnie „mamo”, a do Piotra „tato” – opowiada Małgorzata Guźlińska. – Cześć z nich z powrotem trafi do rodziców, a niektórzy się usamodzielnią – tak jak Krzyś. Jesteśmy z niego bardzo dumni. Już na zawsze zostanie częścią naszej rodziny. Mam nadzieję, że taka dobra przyszłość spotka wszystkich naszych pod podopiecznych.

Rodzina zastępcza to dobra przyszłość

Pod koniec sierpnia w powiecie wołomińskim wystartowała kampania społeczna ph. „Rodzina zastępcza to dobra przyszłość. Stwórzmy dzieciom dom”. Celem kampanii jest przybliżenie mieszkańcom idei pieczy zastępczej i zachęcenie ich do tworzenia rodzin zastępczych.

Zawodowe rodziny zastępcze otrzymują wynagrodzenie za prowadzenie pieczy zastępczej, ale i środki na utrzymanie każdego dziecko – w tym roku kwota wynosi 1361 zł dla zawodowych i niezawodnych rodzin zastępczych, a nieco mniej, bo 899 zł dla spokrewnionej rodziny zastępczej.

– Korzyści płynące z założenia takiej rodziny są nie tylko finansowe. Przede wszystkim ratujemy ludzkie życie, bo dzięki pieczy zastępczej dziecko może wejść w dorosłe życie z prawidłowymi wzorcami i umiejętnościami, i nie będzie powielało schematów życiowych wyniesionych z domu biologicznych rodziców. Są na to ogromne szanse – tłumaczy Agata Żędzian-Andrzejczyk, zastępca dyrektora Powiatowego Centrum Pomocy w Rodzinie w Wołominie. – To wielka satysfakcja dla rodziny zastępczej i jedyny w swoim rodzaju sukces.

Ambasadorem Kampanii jest znana polska aktorka, Katarzyna Herman.

Imiona dzieci i niektóre fakty zostały zmienione

Kampania finansowana w ramach Projektu POWR.02.08.00-00-0113/21 pt. „Opracowanie i pilotażowe wdrożenie mechanizmów i planów deinstytucjonalizacji usług społecznych realizowany w ramach Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój na lata 2014-2020. Działanie 2.8. Rozwój usług społecznych świadczonych w środowisku lokalnym.

Młodzi chcą rządzić

0

Młodzi, ambitni, pełni energii i pomysłów. Radni Młodzieżowego Sejmiku Województwa Mazowieckiego (MSWM) chcą zmieniać otoczenie i świat. Dlaczego angażują się społecznie?

Mimo młodego wieku, wielu z młodzieżowych radnych ma już bogate doświadczenia w działalności społecznej. Udzielają się w stowarzyszeniach, organizacjach, są wolontariuszami. Uczą się w różnych szkołach, ale łączy ich jedno: nie boją się brać sprawy w swoje ręce i decydować o tym, co dzieje się w ich najbliższym sąsiedztwie i regionie. A najlepszym na to przykładem jest warszawianka Marcelina Maciąg, przewodnicząca MSWM. Chociaż ma dopiero 16 lat, już pełni odpowiedzialne funkcje.

W poszukiwaniu nowego

Marcelina jest uczennicą Akademeia High School. Jej życiowe motto brzmi: „Nowe doświadczenia to szansa na nowe pasje”. Wiele nauczyły ją podróże z rodzicami. – Kiedy miałam 8 lat, założyłam projekt „Marcelina na tropie”, pokazując na swojej stronie internetowej młodym ludziom różne ciekawostki, m.in. z wypraw po świecie – wspomina. – Próbowałam swoich sił w wielu dziedzinach: od dmuchania szklanej bombki w hucie do wbijania gwoździ i ich robienia, aż do młodzieżowej polityki. Chciałam uzmysłowić innym, że to, co nas otacza jest ciekawe, inspirujące – mówi Marcelina.

Uważa, że dorośli niesłusznie postrzegają jej pokolenie – „Z” – jako to, które „żyje” w wirtualnym świecie. – Po dwóch latach mojej aktywizacji i działalności społeczno-politycznej mogę śmiało powiedzieć, że nie jest to prawdą. Nasi radni mają od 13 do 17 lat, czyli najmłodsza osoba jest w VI klasie podstawówki. W młodych jest więc chęć do działania. Spotykam wielu rówieśników z Mazowsza i całej Polski. Chcą się angażować i tworzą niesamowite projekty – uważa Marcelina.

Podkreśla, że młodzi mają w sobie dużo pasji. Wystarczy, by dorośli pokazali im drogę. – Każdy z radnych chce, żeby jego praca miała przełożenie na lokalne społeczności, region, a nawet kraj i glob oraz aby głos młodzieży brzmiał jak najdobitniej. Chcemy pokazać, że jesteśmy w stanie podjąć mądre, dobre decyzje, które pozytywnie wpłyną na kraj, ale i spowodować, aby młodzież mogła się włączyć w procesy decyzyjne w sprawach, które ich dotyczą – mówi przewodnicząca.

Praca zespołowa

Marcelinę wspierają pozostali radni, a przede wszystkim trzej wiceprzewodniczący: Jan Bęczkowski, Maciej Kotala i Jan Kozłowski.

Jan Bęczkowski od najmłodszych lat chciał pomagać, angażować się i inspirować innych. Organizował m.in. zbiórkę na rzecz poszkodowanych w wojnie na Ukrainie oraz szkolne „Mam talent”. – To były dla mnie ciekawe doświadczenia. Już wówczas przekonałem się, że angażowanie się wcale nie jest nudne, a wręcz przeciwnie – interesujące i wciągające – opowiada wiceprzewodniczący.

Tej jesieni MSWM startuje z trzema projektami. Pierwszy z nich to konferencja z udziałem rad młodzieżowych z całego Mazowsza, której celem jest wypracowanie platformy do współpracy i komunikacji ponadregionalnej. – Chcemy wymienić się doświadczeniami i zintegrować. Wierzymy, że wpłynie to pozytywnie na nasze działania i zrodzą się nowe pomysły – uważa Jan Bęczkowski.

Z kolei Marcelina jest zaangażowana w „Głos młodego Mazowsza” (inicjatywa ruszyła we wrześniu). Ma pokazać młodym, jak ważne jest, by poszli na wybory parlamentarne. – Zaplanowaliśmy filmiki, kampanię internetową oraz warsztaty – tłumaczy przewodnicząca.

Również Jan Bęczkowski, poza pracami dla młodzieżowego sejmiku, rozwija swój indywidualny projekt. – Wraz z koleżanką zakładamy stowarzyszenie „Młodzieżowe Tarapaty”, by organizować warsztaty o zdrowiu psychicznym. Zauważyliśmy, że w naszym kraju nie poświęca się należytej uwagi tej tematyce. Statystyki pokazują, że w ub.r. było ponad 5 tys. prób samobójczych. Musimy zacząć działać – podkreśla.

Trzeci projekt młodzieżowych radnych to inicjatywa Komisji Inkluzywności, działającej w ramach MSWM i jej inicjatywa pn. „Niewykluczeni”. Jest ona skierowana do osób w różnym wieku i o różnych poglądach, a jej zadaniem jest obiektywne, zrozumiałe i niekontrowersyjne ukazanie problemu różnych wykluczeń społecznych. Młodzieżowi radni przeprowadzą warsztaty na ten temat w Płocku, Warszawie i Radomiu.

Różne zainteresowania, jeden cel

Wiceprzewodniczącego Maciej Kotalę do kandydowania do MSWM zachęcił dziadek. A dlaczego warto być młodzieżowym radnym? – Możemy mieć wpływ na to, co się dzieje wokół nas, zyskujemy nowe doświadczenia, kontakty, uczymy się pracy w zespole, a to cenna umiejętność, która przydaje się w każdej dziedzinie. W samorządach budujemy lokalną wspólnotę, jesteśmy przyszłością tego kraju – mówi Maciej.

Jego zainteresowania to: astronomia, geografia, literatura faktu, finanse międzynarodowe. Lubi też wędkować. W planach ma studia na SGH w Warszawie na kierunku biznes i zarządzanie w języku angielskim. Z kolei Jan Kozłowski angażuje się w wolontariat oraz działa w Szkolnym Kółku Debatanckim. Od ponad 10 lat jest harcerzem. – Działając dla innych, podejmując się różnego rodzaju inicjatyw, trafiłem do MSWM. Zbieranie podpisów i wybory do MSWM były dla mnie ciekawą przygodą – wspomina.

Organizowanie różnego rodzaju projektów, inicjatyw, konferencji, debat to obszary równoległe, w które angażuje się z równą pasją. – Widzę w tym sens i efekty działania. Mam jeszcze większą satysfakcję, kiedy dowiaduję się, że moja praca podoba się innym – mówi. Tak było w przypadku konferencji, którą przeprowadził razem z Janem Bęczkowskim, dotyczącej możliwości rozwoju, które oferuje młodzieży UE. – Po konferencji dostałem bardzo pozytywne opinie i wtedy przekonałem się, że było warto – mówi.

Jan Kozłowski przez ostatnie miesiące pracował nad projektem uchwały, który zakłada zaangażowanie młodzieżowych radnych w tworzenie takich rad na różnych szczeblach samorządu: w gminach, miastach, powiatach. – Takie gremia to dla aktywnej młodzieży przestrzeń do działania. Część tych osób będzie działała prawdopodobnie potem na wyższym szczeblu i być może będzie kiedyś prowadziła politykę państwa, więc budowanie wśród nich idei społeczeństwa obywatelskiego to świetna inwestycja w przyszłość – uzasadnia.

Sejmik dobrym startem

Zawsze szukałam społeczności, która będzie się wspierać, działać, która chce coś więcej od życia – przyznaje Marcelina Maciąg. – Moim marzeniem i celem jest działanie na rzecz młodzieży i jej wspieranie. Zależy mi na tym, by to, co robię, miało realne przełożenie i dotknęło jak najwięcej osób, którym mogę pomóc. Wierzę, że głos młodego pokolenia jest bardzo ważny – podkreśla nastolatka. Naturalną koleją rzeczy było więc, że – na zaproszenie koleżanki – wzięła udział w panelu Gadka Senacka Senatu RP (panel z udziałem 100 młodych osób z całej Polski). – Tak mi się to spodobało, że zaaplikowałam do Parlamentu Młodych RP, a od 2 lat jestem parlamentarzystką. Wtedy też dowiedziałam się o młodzieżowym sejmiku. To miejsce, które działa apartyjnie, gdzie tworzymy projekty społeczne i aktywnie wspieramy mazowiecką młodzież – podkreśla przewodnicząca młodzieżowego sejmiku.

Maciej Kotala dodaje, że warto działać w młodzieżowym sejmiku. – Pokazujemy w ten sposób, że zależy nam na przyszłości, na tym, co się wokół nas dzieje, nie jesteśmy obojętni wobec ważnych spraw, takich jak np. zanieczyszczenie środowiska. Lubimy rozmawiać z ludźmi, brać udział w życiu społecznym. To ważne, bo rozwijają się nasze umiejętności. Sam byłem kiedyś zamknięty w sobie, bałem się występować publicznie czy włączać się w życie lokalne. Młodzieżowy sejmik mnie zmienił – przyznaje.

Od młodzieżowej polityki do prezydentury

A o czym marzy przewodnicząca, oczywiście poza tym, by głos młodzieży był lepiej słyszany? – Chciałabym zostać pierwszą kobietą prezydent w Polsce – mówi dobitnie. I dodaje, że jako prezydent dałaby prawa wyborcze od 16 r.ż. Na razie intensywnie doskonali umiejętności liderskie. Podczas wakacji wyjechała do USA na Uniwersytet Yale by brać udział w zajęciach szkoły letniej z polityki, prawa i ekonomii oraz w szkole aktorskiej w Lee Strasberg w Nowym Jorku. – Uczestniczyłam w dwutygodniowym programie liderskim, aby podnieść swoje kompetencje, wejść w społeczeństwo międzynarodowe i dowiedzieć się, jak tam prowadzone są sejmiki. Zależało mi, by przywieźć do Polski nowe pomysły – zaznacza młodzieżowa radna.

Maciej Kotala także zastanawia się nad związaniem swojej przyszłości z polityką. – Może kiedyś będę kandydować do sejmu czy senatu? – rozważa. – Dziękuję opiekunom naszego sejmiku, którzy nad nami czuwają. Bardzo dużo się nauczyłem, pisząc uchwały, przechodząc różne procedury, konkursy – dodaje.

Łączyć, nie dzielić

O dobrą atmosferę wśród mazowieckich młodzieżowych radnych dba również Marcelina. – Chcę wszystkich łączyć, a nie dzielić. Dbam o to, aby każdy radny mógł wyrazić swoje poglądy i aby były one wysłuchane. To czasami wyzwanie, bo część z nas jest już w młodzieżówkach, działa w partiach politycznych. Mimo to staram się, aby sejmik był apartyjny i abyśmy działali wspólnie – podkreśla.

Przyznaje, że w radzie zdarzają się czasami małe zgrzyty. – Ale szybko dochodzimy do porozumienia. I dodaje: – Każda osoba i jej poglądy są dla nas ważne. Nasza współpraca jest bardzo silna i mocna, nie chcemy się dzielić na partie.

Marcelina ma za sobą pracowite miesiące. W tym roku wzięła udział w blisko 60 wydarzeniach – jako uczestniczka, panelistka, współorganizatorka, m.in. organizowała młodzież uczestniczącą w przemówieniu Joe Bidena na Zamku Królewskim, współpracowała z Kancelarią Prezydenta przed przyjazdem Wołodymyra Zełenskiego. – To wydarzenia o dużej skali historycznej i doświadczenie dla mnie – podkreśla Marcelina. Nic więc dziwnego, że przy takim natłoku pracy w weekendy nie ma jej w domu. – Uczestniczę w wielu konferencjach różnych miastach w Polsce. To intensywne życie. Moich najlepszych odnalazłam przyjaciół w młodzieżowej polityce. Cieszę się, że możemy tworzyć tak niesamowity team – podsumowuje przewodnicząca.

Młodzieżowe rady są ważnym elementem funkcjonowania samorządów. Mają one szczególne znaczenie w UE, ponieważ są instytucjami kluczowymi dla realizacji europejskiej polityki młodzieżowej. Są jednym z najistotniejszych narzędzi zwiększania partycypacji obywatelskiej młodych na poziomie lokalnym, a w perspektywie długofalowej ich działalność przyczyniać się może do zwiększenia uczestnictwa Polaków w życiu politycznym − mówi Mirosław Adam Orliński, wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa Mazowieckiego (klub radnych PSL).

Marzę, aby młodzież interesowała się polityką, znajdowała czas na aktywność społeczną, była wychowywana w szacunku do ludzi o różnych poglądach, potrafiła pracować w zespole, aby posługiwała się językiem pozytywów, a kiedy przejmie stery zarządzania krajem by robiła to z oddaniem i szacunkiem do innych. Liczę na to, że hejt będzie piętnowany przez młode pokolenie. Nasz program wspierający rady młodzieżowe służy rozwojowi liderów tak, aby spełniły się marzenia nie tylko moje, ale wielu Polek i Polaków − mówi Piotr Kandyba (klub radnych KO).

Jak nie palić w samochodzie

0

Wiele osób pali z przyzwyczajenia i nawet jeśli próbowali kiedyś zrezygnować z papierosów, to bardzo dobrze zdaje sobie sprawę, jak trudny i żmudny jest to proces. Dość często palimy także w samochodzie, nie tylko chcąc zaciągnąć się tytoniowym dymem, ale także by rozładować stres.

O tym, że palenie jest szkodliwe dla zdrowia, wiedzą już chyba wszyscy. Niewiele osób jednak zdaje sobie sprawę z tego, że szczególnie niebezpieczne, nie tylko dla nas, ale i dla naszego otoczenia, jest palenie w pojeździe. Wnętrze kabiny aut osobowych ma stosunkowo małą objętość, przez co wymiana powietrza jest bardzo utrudniona. Problemu nie rozwiązuje korzystanie z otwartych okien czy z uchylonego okna dachowego. Wręcz przeciwnie! W małej, całkowicie niefiltrowanej przestrzeni wnętrza pojazdu, nie tak łatwo jest wymienić powietrze, a jeśli palimy, to lotne związki potrafią utrzymywać się jeszcze długo po zgaszeniu papierosa. Jest to szczególnie niebezpieczne dla niepalących współpasażerów, ale także dla podróżujących z nami dzieci, osób cierpiących na alergie i choroby układu oddychania czy osób starszych. Oni są szczególnie narażeni na niekorzystny wpływ szkodliwych substancji zawartych w papierosowym dymie, które utrzymują się jeszcze długo po zgaszeniu papierosa.

Warto także pamiętać o tym, że używane samochody, w których palono, nawet po profesjonalnych zabiegach związanych z praniem i czyszczeniem tapicerki, sprzedają się znacznie gorzej i za ceny dużo niższe niż identyczne pojazdy, w których nie palono. Na nic zdają się zapachowe preparaty czy „choinki”. Paląc w aucie na tapicerce osadza się nalot, a ona sama przesiąka charakterystycznym zapachem. Palący kierowca traci zatem kilka razy.

Jeśli już ktoś musi zapalić podczas podróży samochodem, to najlepiej jest po prostu zatrzymać auto, opuścić je i dopiero wtedy oddać się nałogowi. Taki krótki postój będzie okazją nie tylko do zapalenia papierosa, ale także odpoczynku czy przewietrzenia pojazdu. Będzie także korzystnie wpływał na naszych współpasażerów. Oczywiście najlepszym sposobem walki z nałogiem jest próba pozbycia się go. Jak już wspomnieliśmy nie jest to ani proste, ani szybkie. Dlatego też, jeśli ktoś musi już prowadzić i czuje głód nikotynowy, a nie może się zatrzymać, wtedy warto rozważyć na przykład saszetki nikotynowe, które nie zawierają tytoniu. Choć zawierają nikotynę, która, jako substancja psychoaktywna, sama w sobie jest szkodliwa, to jej uwalnianie nie jest związane z najbardziej niebezpiecznym dla zdrowia spalaniem tytoniu. Są one relatywnie nowym produktem na polskim rynku, a dla ich użytkowników istotny może być fakt, że można po nie sięgnąć właściwie w każdym miejscu. Oprócz samochodu może to być przecież każdy inny środek transportu albo miejsce publiczne, jak kino czy teatr. Saszetki nikotynowe (np. dostępne w Polsce VELO), różni od popularnego w krajach skandynawskich snusu to, że nie zawierają one tytoniu. Wprawdzie coraz mniej osób pali w samochodzie, to jednak nadal jest wielu takich, którzy nie wyobrażają sobie jazdy bez dymu z papierosa. A ten nie tylko jest uciążliwy, zwłaszcza dla niepalących pasażerów, ale także dla najmłodszych lub najstarszych osób, które palaczowi mogą towarzyszyć w podróży. Dlatego warto poznać alternatywy.

Awantura w Dąbrówce

1

Kasa gminy jest pusta, a budżet zaplanowany na ten rok okazuje się fikcją, więc natychmiast trzeba szukać oszczędności. Problem polega na tym, że nikt w gminie Dąbrówka od kilku miesięcy nie potrafi wskazać gdzie je znaleźć. Ratunkiem miał się okazać plan przedstawiony przez skarbnika – od czerwca już trzeciej osoby na tym stanowisku – lecz ponad 3-godzinna dyskusja połączonych komisji rady gminy skończyła się potężną awanturą i zapowiedzią odejścia z pracy zarówno skarbnika gminy, jak i dwóch dyrektorów szkół, a na końcu także… kierowcy gminnego autobusu. 

Jak informowaliśmy w poprzednich numerach Wieści, w minionym tygodniu nowy skarbnik Dąbrówki miał przedstawić radnym analizę oszczędnościową i dochodową. Oczekiwano, że choć w części wskaże ona środki, którymi można by załatać dziurawy budżet gminy.

Skarbnik, który piastuje to stanowisko od września br., miał na to niespełna 10 dni i jak deklarowali pod koniec spotkania pracownicy magistratu, spędził w tym czasie nad tabelami dnie i noce, poświęcając czas również w weekend. Ostrzegli radnych, że sytuacja jest niezwykle trudna, bo pieniędzy zapisanych w papierowej formie budżetu praktycznie nie ma, stąd nie można opłacić faktur ani rat kredytów.

Skarbnik, zgodnie z obietnicą udzieloną radnym na sesji, w miniony czwartek miał już zarys tego, na czym gmina mogłaby zaoszczędzić, aby ten rok budżetowy nie zakończył się całkowitą katastrofą. Jak mówił w swoim wystąpieniu, poprosił dyrektorów jednostek oświatowych i gminnych urzędników by przedstawili mu zarys możliwości wygenerowania oszczędności. Część z pomysłów chciałby natychmiast wcielić w życie. (…)

Sołtysów i radnych bardziej interesował bowiem teraz temat funduszy sołeckich. Sołectwa muszą je wydać do końca roku, a sołtysi są zobowiązani przedstawić plan ich wydatkowania do 30 września. W kuluarach mówi się tymczasem, że w ramach oszczędności w tym roku środki te zostaną zlikwidowane. Nic dziwnego, że domagano się ostatecznej decyzji, pytając o to skarbnika.

– Chciałbym państwa poinformować, że w związku z obstrukcją jaką państwo robicie, z dniem dzisiejszym składam dymisję ze stanowiska skarbnika gminy Dąbrówka. Nie mam zamiaru z państwem dyskutować, bo to jest po prostu skandal. Ja nie jestem członkiem tej społeczności, przyjechałem z zewnątrz, chciałem robić naprawdę coś dobrego. Jeżeli państwo przez 4 lata kadencji nie mieliście wpływu na wójta to oczekujecie tego teraz ode mnie? Ja nie jestem wróżką, nie jestem czarodziejem. Powiedziałem: zrobię co jest w mojej mocy, więc jeżeli państwo uważacie, że jest dobrze, to dobrze. I chciałbym państwu jeszcze powiedzieć na zakończenie: Na pewno nie znajdziecie kolejnego skarbnika! – podsumował skarbnik Dąbrówki, zapowiadając swoje odejście z pracy. (…)

Cały artykuł przeczytasz na łamach Wieści.

http://www.e-kiosk.pl/index.php?page=titleissues&id_title=154563

https://www.egazety.pl/marpan/e-wydanie-wiesci-podwarszawskie.html

Rodziny zastępcze potrzebne „na cito”

0

Brakuje już miejsc w rodzinach zastępczych dla dzieci porzuconych lub odebranych przez sąd biologicznym rodzicom. To dlatego Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Wołominie zorganizowało akcję, której celem jest promocja tej wyjątkowej formy rodzicielstwa. Ambasadorem kampanii zgodziła się być aktorka Katarzyna Herman.

W powiecie wołomińskim funkcjonuje obecnie 228 rodzin zastępczych, w tym 127 spokrewnionych, 89 niezawodowych i 3 zawodowe oraz 3 Pogotowia Rodzinne i Rodzinny Dom Dziecka. Przebywa w nich aktualnie ponad 373 dzieci. Tylko w pierwszym półroczu tego roku na naszym terenie powstało 11 nowych rodzin zastępczych niezawodowych i 1 zawodowa. To wszystko jednak kropla w morzu potrzeb.

– Potrzebnych „na cito” jest 8-10 rodzin – informuje dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Wołominie Maciej Burakowski. – Przybywa nam systematycznie dzieci: z rodzin z problemami alkoholowymi, nierzadko bardzo zaniedbanych, które w swoim otoczeniu nie doznały miłości w rodzinach. Dlatego szukamy chętnych, którzy zaopiekowaliby się nimi. Nie może być takiej sytuacji, że postanowieniem sądu dzieci powinny być w rodzinach zastępczych, a nadal przebywają w środowisku biologicznym, gdzie istnieje realne zagrożenie dla ich zdrowia czy życia. Musimy więc bardzo szybko reagować, a brakuje nam rodzin – dodaje szczerze.

PCPR ruszyło więc z kampanią informacyjną pod nazwą „Stwórzmy dzieciom dom”, która przekonuje, że najlepszą formą wsparcia dla tych dzieci są rodziny zawodowe lub niezawodowe. Co roku przybywa dzieci, ale nie przybywa rodzin zastępczych. Tymczasem to one właśnie są w stanie zapewnić dzieciom profesjonalną pomoc i wparcie w najtrudniejszym okresie ich życia. (…)

Cały artykuł przeczytasz na łamach Wieści.

http://www.e-kiosk.pl/index.php?page=titleissues&id_title=154563

https://www.egazety.pl/marpan/e-wydanie-wiesci-podwarszawskie.html

Zapomniane sołectwa

18

12 września w budynku OSP Majdan odbyło się spotkanie mieszkańców sołectw Mostówka, Majdan, Leśniakowizna i Cięciwa. Tematem przewodnim dyskusji były pomysły na zagospodarowanie terenu po starej szkole w Majdanie. Okoliczni mieszkańcy chcą żeby w tym miejscu powstało coś, co będzie służyło wszystkim czterem sołectwom.

Bliskość kościoła i fakt, że przedmiotowa działka znajduje się w dogodnym dla kilku sołectw miejscu, sprawia, że spora część osób marzy o tym, aby na terenie po dawnej szkole powstało coś na kształt domu kultury.

(…) Przy okazji sołtys Majdanu przypomniała, że jeszcze kilka lat temu faktycznie planowano budowę domu kultury w jej miejscowości. – Był taki projekt zrobienia domu kultury w 2018 r. na co było przeznaczone 2 mln 900 zł – powiedziała.

– Gdzie poszły te pieniądze? – zastanawiali się mieszkańcy. Jednak jak widać, na planach się zakończyło.

– Nikt z nas tu nie zazdrości Lipinkom. My oczekujemy faktycznie podjęcia jakiejś decyzji, bo tą decyzją będzie też uporządkowanie tego placu. To pierwszy krok do tego żeby mogło tam coś sensownego powstać. Co do budynku OSP Majdan, to pani burmistrz pewnie wie, że to nie jest nasz budynek tylko stowarzyszenia, straży i też nie do końca możemy tu sobie tym terenem i budynkiem dysponować. Też wiemy, że przydałyby się środki żeby tę górę tu wykończyć. Wiemy, że budżet nie jest z gumy ale chcemy się regularnie przypominać. Jesteśmy jako jedna z nielicznych wsi w gminie Wołomin, która nie posiada kanalizacji. Mnóstwo ludzi mieszka przy ulicy Racławickiej, widzicie państwo jaka ona jest. Czy były jakieś wnioski składane i czy są szanse żeby ta kanalizacja u nas powstała? Pozwolenie na budowę mamy już od ładnych paru lat – zasugerował przy okazji Tomasz Kowalczyk, poddając pod dyskusję inny, równie pilny dla tutejszej społeczności temat.

– Był złożony wniosek o dodatkowe środki zewnętrzne. On był oceniony bardzo dobrze, natomiast znalazł się na liście rezerwowej. Czekamy na pieniądze po prostu – odparła burmistrz w kwestii zabiegania o wykonanie we wspomnianym miejscu kanalizacji.

Mieszkańcy zaakcentowali również swoje obawy co do tego, że gmina ewentualnie może chcieć sprzedać teren po dawnej szkole. Burmistrz zaprzeczyła jednak tego typu informacjom. (…)

Cały artykuł przeczytasz na łamach Wieści.

http://www.e-kiosk.pl/index.php?page=titleissues&id_title=154563

https://www.egazety.pl/marpan/e-wydanie-wiesci-podwarszawskie.html

Wolniej na Konstytucji 3 Maja

2

Informowaliśmy już o planach Radzymina dotyczących budowy sygnalizacji oraz rond na skrzyżowaniach z ulicami przecinającymi główną ulicę miasta –  Konstytucji 3 Maja. Jak podkreślił na ostatniej sesji burmistrz Krzysztof Chaciński, szereg utrudnień ma zachęcić kierowców do skorzystania z alternatywnych dróg, tak by odciążyć centrum.

Kolejnym skrzyżowaniem ze światłami w tej części Radzymina ma być skrzyżowanie ul. Konstytucji/Żeromskiego/Narutowicza. W czasie wrześniowej sesji radny Piotr Rembelski zapytał czy planowana sygnalizacja nie ograniczy natężenia ruchu na ul. Konstytucji.

W odpowiedzi burmistrz przekazał, szereg utrudnień na Konstytucji przewiedziono po to by zachęcić kierowców do skorzystania z alternatywnych ulic. (…)

Cały artykuł przeczytasz na łamach Wieści.

http://www.e-kiosk.pl/index.php?page=titleissues&id_title=154563

https://www.egazety.pl/marpan/e-wydanie-wiesci-podwarszawskie.html

Historyczny moment

17

Wreszcie ruszy długo wyczekiwana modernizacja odcinka drogi wojewódzkiej nr 634 na odcinku Kobyłka – Wołomin. Przebudowany zostanie fragment drogi od ul. Orląt Lwowskich do al. Niepodległości. Umowę z wykonawcą w tej sprawie podpisał 13 września w Wołominie Grzegorz Obłękowski, dyrektor Mazowieckiego Zarządu Dróg Wojewódzkich. W tym historycznym wydarzeniu wzięli udział również m.in. marszałek Adam Struzik, radni województwa mazowieckiego i przedstawiciele wołomińskiego oraz kobyłkowskiego samorządu, którzy na tę chwilę czekali wyjątkowo długo.

– Cieszę się, że możemy już dziś podpisać umowę wykonawczą na ten odcinek drogi. On nie jest zbyt długi bo to tylko ponad 5 km, ale powiem uczciwie, że to bardzo trudny i kosztowny odcinek. Koszt realizacji przekracza kwotę 140 mln zł, angażujemy tu środki województwa mazowieckiego w wysokości 77 mln zł i angażujemy też środki z budżetu państwa, które na tę inwestycję województwo otrzymało w ramach Rządowego Funduszu Polski Ład. Te drogi w obszarze metropolitarnym -warszawskim są niezwykle trudne. Widać, że mamy do czynienia z bardzo zurbanizowanym terenem. Droga 634 jest w centrum zainteresowania województwa już od wielu lat. Państwo wiedzą, że były tu różne perturbacje, gorsze i lepsze momenty jeżeli chodzi o inwestycje w powiecie wołomińskim. Cieszę się, że robimy kolejny krok – powiedział marszałek Adam Struzik.

– Na tym odcinku przeszło 5 km przebudujemy w zasadzie całkowicie tę drogę. To będzie po jednym pasie w każdym kierunku z trzecim pasem manewrowym żeby to bezpieczeństwo było w sposób właściwy zachowane. (…)

Cały artykuł przeczytasz na łamach Wieści.

http://www.e-kiosk.pl/index.php?page=titleissues&id_title=154563

https://www.egazety.pl/marpan/e-wydanie-wiesci-podwarszawskie.html

Banan? Nie, za dużo cukru! Ciasteczko? A to jedno poproszę!

0
young woman with tropical fruit front her, healthy lifestyle

Kontynuujemy temat insulinooporności. Chciałabym dziś poruszyć kilka mitów, które powstały w tym  temacie. Część z nich odnosi się również do kwestii odżywiania w cukrzycy czy otyłości.

1. Owoce, a zwłaszcza banany, winogrona i arbuz mają bardzo dużo cukru. Owoce (wraz z warzywami) stanowią obecnie podstawę zdrowego odżywiania. Faktycznie ze względu na występującą w nich fruktozę rekomenduje się by to warzywa wiodły prym. Równocześnie należy pamiętać, że owoce są produktami nieprzetworzonymi, naturalnymi, są bogate w witaminy, składniki mineralne, przeciwutleniacze, substancje wykazujące działanie przeciwnowotworowe np. polifenole czy błonnik pokarmowy. Owoc zawsze będzie lepszym wyborem niż kawałek ciasta czy cukierek, są to bowiem produkty silnie przetworzone, które dostarczają dużo większych ilości cukrów prostych bez żadnych korzyści zdrowotnych. Wskazówka: by owoce nie podnosiły nadmiernie cukru warto łączyć je z orzechami, pestkami czy jogurtem naturalnym.

2. Należy wykluczyć węglowodany z odżywiania. Obecne zalecenia mówią o tym, by włączać do swojego odżywiania produkty zbożowe z pełnego przemiału (tzw. pełnoziarniste) np. płatki owsiane, mąkę pszenną typ 2000, razowy makaron czy brązowy ryż. Nie ma konieczność wykluczania całkowicie produktów mącznych. Więcej, są one cennym źródłem witamin z grupy B, błonnika pokarmowego czy cynku. Powinny stanowić ¼ objętości każdego posiłku.

3. Tłuszcz nie podnosi cukru więc można go jeść bez ograniczeń. Odżywianie osób, które zmagają się z „problemami z cukrem” faktycznie nie powinno być chude, oparte o produkty 0% tłuszczu. Mądry, zdrowy dodatek tłuszczu zapewnia wolniejsze wchłanianie glukozy do krwi. Warto więc sięgać po produkty tłuszczowe będące źródłem korzystnych

nienasyconych kwasów tłuszczowych: oliwa z oliwek, orzechy czy nasiona. Nadmiar produktów tłuszczowych może jednak nieświadomie podnieść wartość kaloryczną diety i tym samym spowodować niechciany wzrost masy ciała.

4. Nie wolno jeść po godzinie 18.00. Ilość i częstotliwość posiłków w ciągu doby powinna być uzależniona od naszego rytmu dnia i pracy. Ktoś wstaje o 4.00, ktoś o 9.00, niektórzy o 21.00 już dawno śpią, inni o 23.00 wracają dopiero z pracy. Ostatni posiłek powinien być spożywany na około 2h przed snem. Godzinę ostatniego posiłku należy zatem uzależnić

od typowej godziny pójścia spać. Czymś absurdalnym jest jedzenie kolacji o 18.00, gdy kładziemy się o 24.00. To nie koniec mitów, z resztą rozprawimy się następnym razem.

Klaudia Dobrońska

dietetyk

tel. 514 570 322

https://www.facebook.com/dietetykklaudiadobronska/

Mazowsze nagrodzi najlepszych wolontariuszy!

0

Oddają swój czas i serce dla drugiego człowieka, a ich bezinteresowne działania inspirują innych – mowa o wolontariuszach z Mazowsza. Już po raz trzynasty samorząd województwa nagrodzi tych najlepszych i najaktywniejszych. Kandydatów do konkursu „Mazowieckie Barwy Wolontariatu” można zgłaszać do 30 września br.

„Mazowieckie Barwy Wolontariatu” to konkurs, w którym samorząd Mazowsza nagradza wolontariuszy i liderów społecznych. Jak zaznacza marszałek Adam Struzik,solidarność i empatia są bardzo ważne. – Jest wiele obszarów naszego życia, w których obecność wolontariuszy jest po prostu niezbędna. A potrzeby zawsze są duże, nieważne, jak zamożnym jesteśmy społeczeństwem, zawsze jest jakaś grupa, która potrzebuje wsparcia. Ten konkurs jest sposobem na podziękowanie tym, którzy pomagają.

W tym roku laureaci konkursu będą wybierani w kategoriach stałych: wolontariat młodzieży, wolontariat dorosłych aktywnych społecznie, wolontariat seniorów, nagroda mieszkańców Mazowsza, a także w kategorii specjalnej – pomoc Ukrainie. Przewodniczący sejmikowej Komisji Polityki Społecznej i Prorodzinnej Piotr Kandyba podkreśla, że ostatni rok był szczególnie trudny dla naszych wschodnich sąsiadów. – Będąc w zeszłym roku w Ukrainie, mogłem na własne oczy dostrzec, jak dużo cierpienia niesie ze sobą wojna. To morze potrzeb. Miałem okazję spotkać się z wolontariuszami we Lwowie i mogę powiedzieć, że jest to niewyobrażalny wysiłek, ogromne dzieło na rzecz drugiego człowieka. „Mazowieckie Barwy Wolontariatu” to możliwość symbolicznego wyróżnienia osób angażujących się jako wolontariusze w organizacjach pozarządowych.

Na laureatów czekają nagrody finansowe po 2 000 zł w każdej kategorii. Wyróżnieni otrzymają bilety lub vouchery ufundowane przez mazowieckie instytucje kultury.

Na zmiany w regulaminie XIII edycji konkursu „Mazowieckie Barwy Wolontariatu” zwraca uwagę Sara Michalska, zastępca dyrektora Departamentu Organizacji urzędu marszałkowskiego. – W tym roku przeformułowaliśmy kategorie konkursowe. W pierwszej – wolontariat młodzieży – zgłaszać można dzieci, młodzież oraz studentów, w drugiej – wolontariat dorosłych aktywnych społecznie – osoby dorosłe, które angażują się w pomoc innym, a w trzeciej – seniorów. Nowością jest kategoria nagroda mieszkańców Mazowsza, w ramach której mieszkańcy naszego regionu wybiorą laureata publiczności, głosując na jednego z kandydatów zgłoszonych w trzech wcześniej wymienionych kategoriach.

Jak zgłosić kandydata?

Kandydatów mogą zgłaszać organizacje pozarządowe, instytucje państwowe i samorządowe, firmy prowadzące wolontariat pracowniczy, osoby korzystające z pomocy wolontariuszy, a także sami wolontariusze. Kandydat do konkursu nie może zgłosić się samodzielnie, nie mogą też w nim uczestniczyć osoby, które otrzymały tytuł laureata w poprzednich trzech edycjach konkursu.

Kandydatów można zgłaszać do 30 września br.

Regulamin konkursu i formularz zgłoszeniowy można znaleźć na stronach www.mazovia.plwww.dialog.mazovia.pl.