Nadszedł czas próby

0

Od dawna wiadomo było, że tylko kwestią czasu pozostaje to, kiedy pierwsze zarażone koronawirusem osoby trafią na oddział wołomińskiego szpitala. Ten, co prawda nadal pozostaje na liście rezerwowej ministra zdrowia, ale wypełniając swe statutowe zadania wciąż przyjmuje pacjentów i leczy przebywających tu chorych. I gdy najmocniej obawiano się o przyjęcie zarażonego, to oczekiwanie zagrożenie przyszło ze strony osoby z lekarskiego personelu. Dziś już ze spokojem można powiedzieć, że pobrane wymazy ostatecznie okazały się ujemne, ale zamknięcie trzech szpitalnych oddziałów wywołało szok i chwilową panikę. Wiemy, co działo się wewnątrz.

„Godzinę zero” dla wirusa COVID-19 w wołomińskim szpitalu mamy już za sobą. Szczęśliwie dla wszystkich, skończyło się pomyślnie i nikt nie jest zarażony. Szpitalne służby przeszły udanie czas próby, ale trudno powiedzieć, jak to ocenią zatrzymane na całodobowej kwarantannie pacjentki z oddziałów ginekologii, neonatologii, traktu porodowego.

To był środowy poranek, gdy w wołomińskim szpitalu, zapanowała dziwna cisza.

Podążający do pracy (zamaskowany personel), już od głównego wejścia wyczuwał instynktownie przygnębiającą atmosferę. – Ktoś z personelu wychodzący z nocnej zmiany półtonem uprzedził nas idących do pracy, co się dzieje. „Koronawirus. III piętro – ginekologia z noworodkami”. Więcej słów, nie trzeba było wypowiadać. Po prostu, zaczęło się… – relacjonuje jedna z pracownic szpitala. Choć pracuje tu od lat, takich min kolegów i koleżanek nie widziała nigdy. – Szok, obawa ale i determinacja w oczach – uzupełnia szybko. – Po wejściu na swój oddział natychmiast łapię za telefon, dzwonię w kilka miejsc, rozmawiam z dziewczynami. W moment utwierdzam się, że uzyskana w korytarzu szpitalnym informacja, jest prawdziwa – opowiada, z wypiekami na twarzy, mimo że „akcja” miała miejsce dwa dni wcześniej.

Jest parę minut po godzinie 8.00. Wiadomo, że nieco wcześniej rozpoczęło się posiedzenie sztabu kryzysowego. W jego skład wchodzi kilku członków dyrekcji, kierownicy oddziałów podejrzanych o zagrożenie epidemiologiczne COVID-19, oraz ci z zespołu do spraw zakażeń w szpitalu. Wiadomo, że wszystkie służby i instytucje, w tym Wojewoda zostały natychmiast powiadomione. Dyrekcja szpitala wstrzymuje przyjęcia.

– Ktoś krzyczy, że na SOR jest jakaś rodząca, natychmiast odsyłają ją do innego szpitala. Nikt nie dyskutuje z decyzją, szybko ja wykonują. W głowie mam tysiące przebiegających myśli: co, gdzie, jak? Ręce nerwowo chowają się same do kieszeni białego kitla. Po chwili na korytarzu zapanowała jakaś dziwna cisza, może z niedowierzania, że tu, że my, że to już… – mówi pielęgniarka, może nieco nieskładnie, ale to przez emocje.

III piętro zamarło – poziom niedostępny. Kolejne próbujące się dostać za drzwi oddziału nieuświadomione osoby miotają się po klatce schodowej. W tym te odpowiedzialne za zamówienia, administrację czy konsultacje w oddziale. Wszyscy odsyłani są z kwitkiem. Przez chwilę pojawia się jakaś kartka z napisem „Zakaz wstępu, zagrożenie epidemiologiczne.” Fakt ten szybko zmniejsza ilość chętnych do przestąpienia progu oddziału. (…)

Więcej na łamach Wieści.

http://www.e-kiosk.pl/index.php?page=titleissues&id_title=154563

https://www.egazety.pl/marpan/e-wydanie-wiesci-podwarszawskie.html

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj