21 stycznia w małej miejscowości pod Radzyminem doszło do wypadku drogowego. Kierujący osobowym autem (1,76 promila alkoholu) potrącił 15- latka, który zmarł mimo natychmiastowej reanimacji. Po dwóch dniach od tamtych wydarzeń okazało się, że nie tylko tragiczna śmieć chłopca zszokowała lokalne społeczeństwo, ale również to, co „wokół” niej później się działo. Niemała w tym zasługa miejscowego proboszcza, który podczas obrządku użył słów, które stały się przyczyną awantury nad trumną dziecka. (…)
– To nie jest msza żałobna. Jak wiecie, stała się wielka tragedia. On nie chodził na religię, czym doprowadził do publicznego zgorszenia. Co gorsza, namawiał innych by tak postępowali. Skoro wypisał się z wiary, to nie jest naszym parafianinem – grzmiał nad trumną chłopca proboszcz groźnym głosem do blisko 800 zgromadzonych w kościele, w tym grupy uczniów miejscowej szkoły.
– Powinienem zacząć dzisiejszy obrządek nie w kościele a na cmentarzu, ale na prośbę rodzica zmieniłem postanowienie. To nie będzie jednak msza żałobna – zapowiedział proboszcz, wzbudzając tłum w zakłopotanie, zaskoczenie i szok.
Po tych słowach część zebranych opuściła Dom Boży, a pozostali wdali się w ostrą dyskusję z proboszczem. Zareagowali członkowie rodziny i przypadkowi ludzie. Nikt nie krył zakłopotania, nie tylko sytuacją, ale i tym, co dzieje się w świątyni. Ktoś wyszedł, ktoś zasłabł, ktoś ocierał łzy, inny krzyczał skandal, ktoś pytał o „wypity alkohol”, inny wykrzykiwał –„ilu wśród Was jest pedofilami?”
Uczestnicy mszy, w tym niektórzy członkowie rodziny chłopca, włączyli się do dyskusji. Doszło do pyskówki, aż ktoś zaproponował, aby dalszą część uroczystości poprowadził obecny w kościele wikary. I ten dokończył. Na szczęście wywiązał się z zadania doskonale. Błyskawicznie zakończył mszę, dokonał godnego pochówku na miejscowym cmentarzu, słowem sprawdził się jako duchowny w zaistniałej sytuacji. I niby wszystko dalej działo się już spontanicznie i zwyczajowo, gdyby nie to, że od zajścia ciągnie się niesmak, choć od tego czasu minęło więcej niż 2 tygodnie. (…)
– Pisząc cokolwiek w tym temacie należy powiedzieć, że trzeba poznać cały kontekst wypowiedzi. Sprawa zaczęła się jakiś czas temu, gdy dotarła do mnie informacja ze szkoły, że chłopak wypisał się z lekcji religii. Nie on sam, zrobiła to jego mama – mówi ksiądz i zasiada przy dużym stole, ustawionym w skromnie urządzonym pokoju. – Dla kapłana taka informacja jest trudna do przyjęcia, nie mówiąc o zrozumieniu jej sensu. Co więcej, docierająca do mnie wiedza o tym, iż chłopak namawia innych do pójścia w jego ślady dodatkowo martwiła, nie rozumiałem tych działań. Zastanawiałem się, dlaczego zamiast dawać świadectwo wiary, po przyjęciu dopiero co aktu bierzmowania, chce od wiary odstąpić? Nijak nie mogłem pojąć, jaki ma sens odciąganie kolegów od katechezy, to przecież nic innego jak sianie zgorszenia – mówi z rozmowie z nami ksiądz proboszcz.
– Nie mogąc zrozumieć postawy chłopca, na jakiś czas przestałem o tym myśleć, przyjmując za dobrą monetę powiedzenie, czas pokaże co z tego wyjdzie. Nigdy nie zakładałem, że dojdzie do takiej tragedii – dodaje duchowny rozkładając ręce.
Co do samego przebiegu pamiętnej mszy ma wyrobioną teorię. Chciał dobrze, ale niedane mu było w całości zaprezentować tego, co zaplanował. Chciał powiedzieć znacznie więcej, ale zgromadzeni w kościele ludzie po prostu do tego nie dopuścili. (…)
Więcej na łamach Wieści.