spot_img
Strona główna Blog Strona 279

Tak się traktuje przedsiębiorców w powiecie!

0

Eksperci od spraw zagrożeń chemicznych z niedowierzaniem czytali stwierdzenia wicestarosty wołomińskiego Adama Łossana, wypowiedziane w jednym z ostatnich numerów bezpłatnego periodyku „Fakty wwl”. Po uważnej lekturze wywiadu odnosi się wrażenie, jakoby wołomińska rzeczywistość samorządowa w coraz szybszym tempie staczała się po równi pochyłej… Rozmawiamy z Bogdanem Domagałą, właścicielem DJCHEM Chemicals Poland S.A. w Wołominie.

 

Po ostatnich wypowiedziach wicestarosty Adama Łossana na temat kwestii wydania pozwolenia na budowę centrum handlowego, na podstawie „wadliwie” sporządzonego planu zagospodarowania, odnosi się wrażenie, że niezwykle pobłażliwie traktuje się w powiecie wszelkie „niedociągnięcia” prawne, związane z urbanistyką. W kontekście wieloletniej przepychanki w sądzie i instytucjach dwóch inwestorów, którzy mają problemy bo włodarze zaniedbali swoje obowiązki, zdanie w ustach starosty: „Plan dla tego terenu uchwaliła Rada Miejska w Wołominie, nie wprowadzając tego pojęcia, choć teoretycznie mogła” – brzmi jak daleko idąca pochwała niekompetencji kolegów samorządowców…

– Wypowiedzi wicestarosty na łamach Faktów wwl pokazują całkowity brak zrozumienia tematu, a dalej mówiąc, charakteryzuje je cynizm w stosunku do spraw bezpieczeństwa i najwyższych wartości, jakimi są życie i zdrowie ludzi. Snuje on insynuacje, jakoby DJCHEM kierował się tylko zagrożeniem swoich interesów. Uzasadnia wydanie decyzji na budowę Fabryki Projekt, opierając się na niewiążącym prawnie uzasadnieniu Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego, pomijając wskazane przez wojewodę uchybienia oraz orzecznictwa sądów w podobnych sprawach. Lekceważy zapisy miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Winą obarcza Radę Miejską.

Na pytanie „co znaczy bezpieczna odległość?” odpowiada: „To zależy, w którą stronę i z jaką prędkością wieje wiatr”. Czytając, włos na głowie się jeży. Specjaliści i ratownicy chemiczni osłupieli z wrażenia. W końcowej części artykułu stwierdza „Może DJCHEM chce wprowadzić jakąś nową działalność, która będzie wymagała dodatkowych zabezpieczeń albo strefy. Zabezpieczenia są kosztowne, a strefa jest kosztem sąsiedztwa”. Już kiedyś słyszałem te słowa. Wypowiedział je pan Marek Myszk w jednym z wywiadów. Panie wicestarosto, czy to przypadek, czy poparcie dla jedynie słusznej i poprawnej inwestycji?

Spójrzmy na to jeszcze z innej strony: Działający od kilkunastu lat w strefie przemysłowej miasta zakład, zatrudniający około stu pracowników, w większości mieszkańców powiatu, nagle w wyniku niedopełnienia przez urzędy niewygodnych formalności, uzyskuje sąsiedztwo centrum handlowego. Na głos oburzenia zarówno zarządu, jak i pracowników DJCHEM starosta odpowiada mniej więcej tak: „niech sobie zainstalują kosztowne zabezpieczenia – taka jest cena nowego sąsiedztwa”. A więc identyczne rozumowanie władz Wołomina poprzedniej kadencji (na szczęście rozliczone przez wyborców), jest kontynuowane przez Starostwo także i dziś.

Tak oto traktuje się mieszkańców i właścicieli firmy, która Wołominowi przynosi jedynie chwałę, choćby od lat klasyfikując się w czołówce prestiżowego rankingu Diamentów Forbesa.

Wicestarosta wielokrotnie sugerował, jakoby ustalenie bezpiecznej odległości, której domaga się DJCHEM jest tylko Pana fanaberią.

– Jeśli zapisy Dyrektywy UE Seveso, Prawa Ochrony Środowiska, zalecenia Metodologii Głównego Inspektora Ochrony Środowiska i Centralnego Instytutu Ochrony Pracy, opinii Państwowej Straży Pożarnej i Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska dotyczących obowiązku ustalenia bezpiecznej odległości to fanaberia, to „gratuluję” wicestaroście wiedzy na tematy bezpieczeństwa.

Wyznaczenie bezpiecznej odległości od obiektów użyteczności publicznej do zakładu to ostatnie, najbardziej skuteczne ogniwo w łańcuchu minimalizacji skutków poważnej awarii przemysłowej.

Od chwili wydania pozwolenia na budowę centrum handlowego walczy Pan w sądzie i instytucjach o ustalenie prawdy: kto (jeśli w ogóle) zaniedbał swoich obowiązków, stawiając działający od 19 lat w Wołominie zakład DJCHEM w tak trudnej sytuacji. Na jakim etapie znajduje się cała sprawa?

– Zaniedbanie to zbyt łagodne słowo. W dużej mierze do obecnej sytuacji przyczynili się także twórcy Studium miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego po byłej Stolarce oraz poprzedni wicestarosta, i tu nie chodzi o trudną sytuację DJCHEM, lecz o bezpieczeństwo ludzi. Obecnie sprawa dotycząca Centrum Handlowego rozpatrywana jest przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, druga dotycząca Fabryki Projekt została oprotestowana do rozpatrzenia przez Wojewodę. Komu przyznają rację? W końcowym etapie zdecydują sądy, lecz dla mnie zawsze najważniejsze będzie bezpieczeństwo ludzi.

Przyglądając się naszej lokalnej rzeczywistości odnosi się wrażenie, że powiat jakby stanął w miejscu. Obserwując choćby kwestie związane z budową centrum handlowego jasno widać jak traktowani są tu chętni do inwestowania przedsiębiorcy.

– Chętni do inwestowania przedsiębiorcy gromadzą się nie tylko tam, gdzie są wolne, dogodne tereny lecz tam, gdzie są merytoryczni, dobrze znający realia samorządowcy, mający u swojego boku urzędników-specjalistów oraz przychylnych dbających o dobro wspólne radnych. Tam szybko osiągają sukces. Tego życzę naszemu miastu, gminie i powiatowi.
Dziękuję za rozmowę.
 

Sprawę komentuje dla Wieści także generał Ryszard Grosset (b. zastępca Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej i zastępca Szefa Obrony Cywilnej Kraju. Współtwórca Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego i systemu Zarządzania kryzysowego Rzeczypospolitej Polskiej. Twórca kompleksowego systemu wspomagania decyzji w ratownictwie chemicznym. Autor i współautor wielu nowoczesnych procedur postępowania służb ratowniczych m.in. w odniesieniu do zagrożeń terrorystycznych.)

„W artykule pobrzmiewają nutki lekceważenia, ale także arogancji w stosunku do obowiązującego prawa, solidnie popartej ignorancją i brakiem elementarnej wiedzy w temacie, o którym wicestarosta się wypowiada. Artykuł, a szczególnie ton wypowiedzi potwierdza tezę, że zajęcie (w naszych – polskich warunkach) określonego stanowiska natychmiast „uzbraja” człowieka w specjalistyczną wiedzę i daje mu placet do autorytatywnych wypowiedzi na dowolny temat. Jest to i straszne i śmieszne – jednak ze zdecydowaną przewagą tego pierwszego. Dodatkowo daje się zauważyć brak wiedzy w zakresie zmian polskiego prawa, szczególnie w zakresie koegzystencji zakładów zwiększonego i dużego ryzyka i tzw. przestrzeni publicznych. Pojęcia „przestrzeń publiczna” rzeczywiście kiedyś w polskim prawodawstwie nie było, ale od chwili wejścia w życie dyrektywy Seveso III i „wpisaniu” jej do polskiego Prawa Ochrony Środowiska w oczywisty sposób obowiązuje i nakłada szereg obowiązków na administrację samorządową. No cóż – miejmy nadzieję, że Pan Starosta zechce „pochylić się” nad lekturą tej ustawy zanim zmuszą Go do tego decyzje władz zwierzchnich…

A teraz na temat. Jest rzeczą oczywistą, że centrum handlowe w żaden sposób nie zagraża istnieniu i funkcjonowaniu DJCHEM. Faktem jest również, że w DJCHEM funkcjonują najnowocześniejsze na chwilę obecną systemy i procedury awaryjne, ograniczające do minimum zagrożenie awarią (zwłaszcza taką, która niesie znaczne obszarowo skutki). Czy to jednak oznacza, że awaria nie może wystąpić? Takiej gwarancji nie można dać żadnej instalacji na świecie. Dlaczego zatem pojęcie „bezpiecznej odległości” staje się tak istotne?

Przede wszystkim spróbujmy wyjaśnić sens tego pojęcia: otóż bezpieczna odległość to taki dystans od miejsca emisji materiałów chemicznych z terenu zakładu,w którym ludzie nie będą narażeni na negatywne skutki najpoważniejszej awarii, jaka na terenie zakładu może nastąpić przy najgorszym zbiegu okoliczności, mających wpływ na bezpieczeństwo zakładu. Czy można porównać bezpieczeństwo ludzi pracujących w zakładach pracy lub zamieszkujących w obszarze strefy oddziaływania zakładu oraz chcących się tam osiedlić z klientami centrum handlowego lub widzami multikina ?

W ocenie władz powiatu postawiono tu znak równości. całkowicie ignorując różnice między budownictwem jednorodzinnym, a wielkopowierzchniowymi obiektami przeznaczonymi do masowego pobytu ludzi (tzw. „przestrzeniami publicznymi”). Oczywiście możliwe jest budowanie budynków jednorodzinnych i nisko kondygnacyjnych osiedli mieszkaniowych oraz zakładów przemysłowych. Nie zapominajmy jednak, że na terenie zakładów przemysłowych pracuje ściśle określona liczba zdrowych fizycznie osób, które są przeszkolone w zakresie reagowania na zagrożenie, a poza tym każdy zakład ma ustalony plan ochrony i ewakuacji. Mieszkańcy okolicznych zabudowań mają wiedzę o profilu produkcji zakładu i bywają zapraszani na spotkania z kierownictwem zakładu w celu przekazania im wiedzy o potencjalnych zagrożeniach i adekwatnych do nich wzorcach zachowań. Czas powiadamiania i reagowania jest tu wystarczający, aby uniknąć skutków awarii w wypadku jej wystąpienia. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w odniesieniu do projektowanego Centrum Handlowego. W centrum handlowym i kinie przebywać będą także małe dzieci, osoby starsze, inwalidzi itp. Ludzie ci będą stanowić populację rzędu kilku tysięcy osób na niewielkiej i niekiedy bardzo ograniczonej (np. sale kinowe) przestrzeni. Taka sytuacja skrajnie utrudnia prowadzenie ewakuacji, a ponadto „katalog” realnych zagrożeń uzupełnia o efekt paniki, który może wywołać nawet niewielka emisja magazynowanego na terenie zakładów THT – związku służącego do nawaniania gazu (w zasadzie mało toksycznego, ale wywołującego jednoznaczne skojarzenia). Nagły, intensywny zapach gazu w wypełnionej po brzegi sali kinowej może potencjalnie spowodować skutki porównywalne do efektów ataku terrorystycznego. O skutkach paniki mieliśmy okazję przekonać się w minionym roku kilkakrotnie – m.in. w czasie juwenaliów na jednej z bydgoskich uczelni. Biorąc to wszystko pod uwagę uwzględnienie bezpiecznej odległości jest nie tylko potrzebne, ale wręcz niezbędne i to bez względu na fakt, że władze starostwa potencjalne skutki katastrofy „biorą na siebie” (jak zwykle w polityce tylko w sensie moralnym).”

 

W promocji przymusowa przesiadka

10

Bardzo prawdopodobne, że od stycznia przyszłego roku autokary prywatnych przewoźników przestaną dowozić mieszkańców podwarszawskich miejscowości do centrum stolicy. Wydaje się, że władze mają dość przyjezdnych i pomimo że wyrabiamy znaczną część dochodów Warszawy, nikt nie chce słuchać o naszych problemach.

Sprawa jest dość poważna, choć wałkowana od lat. Temat nie dotyczy tylko podróżnych, nadjeżdżających z rejonu Wołomina. Problem ma dotknąć wszystkich dowożonych do szkół i zakładów pracy z tzw. wianuszka okołowarszawskiego.

Okazuje się, że zgodnie z uchwałą przyjętą przez Radę Warszawy w 2011 roku, zezwolenia umożliwiające prywatnym przewoźnikom zatrzymywanie i postój autobusów w centrum miasta, wygasają wraz z końcem tego roku. A zatem od stycznia 2017 r., kierowcy autokarów nie staną w centrum Warszawy. Oj, zaboli to wielu z nas, głównie tych, którzy dzięki autokarowej trasie wolni byli od obowiązkowych przesiadek. Oficjalnie mówi się, że jednym z powodów wyprowadzenia prywatnych autokarów z centrum jest próba jego „odkorkowania”, a tym samym poprawienie jakości transportu publicznego z zadaniem przejęcia przezeń wszystkich pasażerów. Szeroka oferta komunikacyjna miasta: metro, tramwaj czy autobus miejski, spokojnie według pomysłodawców da sobie radę z ilością pasażerów i uczyni to sprawniej niż obecni przewoźnicy. W kuluarowych rozmowach daje się jednak słyszeć opinię, że stan techniczny autokarów prywatnych jest znaczenie groszy niż pojazdów miasta. Ich niedawny zakup przez Warszawę ma być także spłacany biletami osób dojeżdżających. I pewnie o to w tym chodzi.(…)

Więcej na łamach Wieści.

Wołomin: Szerokopasmowy – sprawa do prokuratury?

46

W czasie styczniowej sesji Rady Miejskiej w Wołominie przewodniczący komisji rewizyjnej przekazał burmistrz wnioski pokontrolne, dotyczące sprawy internetu szerokopasmowego. W na razie utajnionym raporcie część komisji rekomenduje burmistrz Wołomina przekazanie sprawy odpowiednim służbom.

O nieprawidłowościach związanych z funkcjonowaniem internetu szerokopasmowego w gminie pisaliśmy już wielokrotnie. W pół roku od deklaracji o montażu urządzeń firmy wykonującej zlecenie dla gminy, internet nie działa, a części niezbędnego sprzętu do dziś na próżno szukać w wyznaczonych punktach. Były wiceburmistrz Wołomina Sylwester Jagodziński podpisał jednak protokół odbioru inwestycji i firmie wypłacono pieniądze. Badająca sprawę komisja rewizyjna Rady Miejskiej w swoim sprawozdaniu informuje, że istnieje podejrzenie zaistnienia przestępstwa w sprawie internetu szerokopasmowego. We wnioskach pojawiła się rekomendacja nt. konieczności skierowania sprawy do zbadania przez cztery instytucje. Z przekazanym protokołem zapoznała się burmistrz, która musiała się do niego ustosunkować. (…)

Więcej na łamach Wieści.

Co z węzłem Wołomin?

16

Wiele emocji wśród Czytelników wzbudził ubiegłotygodniowy artykuł relacjonujący burzliwe rozmowy samorządowców z właścicielami terenów usytuowanych przy przyszłej trasie S8. Mieszkańcy, obawiając się braku dogodnego dojazdu do obwodnicy, piszą i telefonują pytając: „Będzie ten dojazd czy go nie będzie?”

Przypomnijmy, że podczas niedawnych rozmów w Starostwie właściciele pól, które przecinać miałaby ok. 2-kilometrowa droga prowadząca do węzła Wołomin, skarżyli się na brak dialogu na linii władza -mieszkańcy. Jak przyznali, niczego o inwestycji nie wiedzą i obawiają się zbyt niskich kwot, oferowanych za wykup ich ziemi. Część z nich założyła stowarzyszenie, domagając się dołączenia do raportu oddziaływania na środowisko badań, przeprowadzonych w cyklu całorocznym, co opóźniłoby inwestycję o wiele miesięcy i być może zamknęło możliwość wybudowania zaprojektowanego węzła Wołomin. Choć wymagane przez mieszkańców badania w cyklu rocznym są dla tej inwestycji niepotrzebne (wymagają je jedynie tereny chronione), sprawa niebezpiecznie przeciąga proces wydania decyzji środowiskowej, znajdując się na wokandzie coraz to wyższych instancji sądowych.

Po spotkaniu z protestującymi właścicielami gruntów zapytaliśmy więc burmistrz Wołomina wprost: Co dalej z planami budowy łącznika do trasy S8? Oto co usłyszeliśmy: (…)

Więcej na łamach Wieści.

Wołomin: Sądne dni dla RIPOK

24

Pod koniec marca Samorządowe Kolegium Odwoławcze ma procedować sprawę decyzji środowiskowej, wydanej dla instalacji przetwarzania odpadów komunalnych w Lipinach Starych. Przysłuchując się jednak wypowiedziom radnych opozycji oraz przekazowi władz gminy, sprawa uruchomienia instalacji jest raczej przesądzona.

Odnosząc się do sprawy budowy pechowej instalacji, radny Zbigniew Paziewski poinformował Radę, że składowisko odpadów w Lipinach Starych jest już zamknięte, a śmieci mieszkańców wywożone są do Warszawy. – Sytuacja jest wręcz tragiczna. Śmieci są wożone do Warszawy. Do tej pory było tak, że wracało wagowo to samo tylko rozdrobnione i można było składować. W tej chwili samochody jadą i wracają puste, a my płacimy ponad 260 zł za tonę śmieci. Uważam, że sytuacja firmy jest tragiczna. Za miesiąc zostanie na pewno wydana zgoda na tę instalację, bo to inaczej być nie może, a za pół roku będzie wiadomo już, że decyzja o budowie tego RIPOK to był strzał w dziesiątkę i poprzedniego burmistrza, bo lepszego rozwiązania nie mogło być.(…)

Więcej na łamach Wieści.

Kolejowa wpadka

4

Modernizacja linii kolejowej E75 idzie już pełną parą. Najwięcej prac odbywa się aktualnie w Kobyłce, Zielonce i Wołominie. Informowaliśmy niedawno, że rozebrany został peron w Kobyłce Ossów. Jak zapowiedziała spółka Torpol – wykonawca budowy, nowe perony z niepełnym wyposażeniem powstaną do końca czerwca 2016 r. Stary peron w Kobyłce rozebrany zostanie natomiast w lipcu tego roku. (…)

Wykonawca kolejowej inwestycji nie wystrzegł się jednak wpadek, o czym poinformowali nas administratorzy facebookowej strony „Modernizacja linii kolejowej E75 – Rail Baltica w Zielonce i okolicach”, którzy na bieżąco śledzą przebieg prac w okolicach Zielonki. „Peron przystanku kolejowego, dzięki któremu będzie można dostać się do Zielonki oraz dalej do Kobyłki, wymaga po raz kolejny przebudowy. Okazało się bowiem, że firma wykonująca ten peron (do drugiego przystanku, w stronę Mokrego Ługu został wybrany inny wykonawca) zbudowała go o 5 centymetrów bliżej niż wymagana odległość od toru, przez co ruch niektórych, wielkogabarytowych składów byłby niemożliwy. Zdjęto już krawędzie peronowe, a ściany przesuwane są na odpowiednią odległość. Po tej przebudowie, robotnicy powinni skupić się jeszcze na umieszczonych prawie o 10 centymetrów niżej od poziomu kostki brukowej studzienkach teletechnicznych. (…)

Więcej na łamach Wieści.

Łącznik a dzieli

27

Już z samego założenia spotkanie to nie wróżyło nic dobrego dla lokalnej władzy. Nie trudno było też przewidzieć jego przebieg wiedząc, że na sali pojawi się rozsierdzona grupa mieszkańców, goście z Mazowieckiego Zarządu Dróg oraz przedstawiciele samorządów: Wołomina, Radzymina i powiatu. I choć rozmowa dotyczyć miała jedynie budowy „łącznika” trasy S8, to nie tylko na nim się skupiono. W trakcie debaty z sali padały oskarżenia w kierunku do władz, pomawiano ją o łapówki, pytano w czyim interesie działa.

O tym, że sytuacja wokół budowy wspomnianego łącznika jest napięta, mówiło się od dawna. Ten mający powstać wspólnym sumptem dwóch samorządów, blisko dwukilometrowy pas drogi, już z chwilą pojawienia się na „samorządowej wokandzie” wzbudzał wiele emocji. Być może za sprawą tego, że już wówczas twierdzono, iż przyszła budowa jest swego rodzaju samorządowym układem gmin.

W dyskusji wypowiadało się wiele osób. Dostało się wszytskim: począwszy od Pawła Solisa, po poprzednią i obecną władzę.

– Zastanawia mnie sens i ekonomia tego przedsięwzięcia. Mająca powstać naszym kosztem droga nie jest rozwiązaniem dla mieszkańców wsi, a jedynie wołominiaków. Temat był hasłem wyborczym, bowiem właśnie przed nimi powrócił. Już wówczas kandydat na burmistrza wyśmiewał się, że Czarna będzie od morza do morza. Temu panu, który jest dzisiaj na sali zawdzięczamy wszelkie zło tego terenu – mówiła bez ogródek jedna z mieszkanek.

– Drogi są potrzebne, jesteśmy za ich budową, ale rozsądną. Proponujemy, by gmina Wołomin zbudowała szlak na własnej ziemi, po drugiej stronie rzeki, tam też jest miejsce – dogadywała mieszkanka Jankowa Nowego, momentami podnosząc głos.

– Dlaczego my, mieszkańcy Radzymina mamy służyć nieswoim interesom? To jest jawna dyskryminacja wsi, żyje się nam coraz trudniej. Będziemy się przed tym bronić, jak tylko umiemy. Nie damy swoich pól pociąć na kilka nieużytecznych działek – mówiła wzywając do dyskusji innych.

Widząc co się dzieje, szybko znalazła się grupa, głównie samorządowców, którzy chcieli uspokoić nieco atmosferę. – Wybudują i zapłacą odszkodowania. Będą pieniążki i możliwości rozwoju nowych terenów – padło z ust projektanta, ale to jeszcze bardziej rozsierdziło, bo według właścicieli proponowane kwoty za ziemię są nie do przyjęcia.

Pod koniec drugiej godziny nerwowego spotkania, głos zabrał ten, który o sprawie budowy łącznika albo przebudowy drogi 635 wie najwięcej, Jerzy Mikulski.

…- Wasze działanie jest dobrym przykładem na to, by się dać się „wyportkować” ze wszystkiego, a zawsze znajdą się siły, które chętnie to zrobią – zaczął obiecująco radny powiatowy. – Jestem zdziwiony, co najmniej kilkoma sprawami. Korytarz dla trasy 635 zaplanowano 20 lat temu i ze zdziwieniem słucham, że dotąd nikt z Państwem nie rozmawiał. W poprzedniej kadencji, a więc w chwili ponownego powrotu do koncepcji budowy trasy, zabiegałem u włodarzy: starosty Uścińskiego, burmistrza Madziara z Wołomina i Piotrowskiego z Radzymina o informację w tej dziedzinie. Zawsze uzyskiwałem zapewnienie, że wszystko jest dogadane i nie ma protestów.

– Pan Sasin, pełniący przez pewien czas funkcję Wojewody Mazowieckiego, zablokował decyzję o rozbudowie obwodnicy Marek. To z jego inicjatywy powstał ułomny wariant, który dzisiaj mamy. Obecne budowanie S8 jest naprawianiem tego, co kiedyś zrobiono źle – kontynuował radny Mikulski nie bacząc na konsekwencje. – Po kilku minutach względnego spokoju ustalono, że niebawem odbędzie się kolejne spotkanie dotyczące budowy łącznika, który zamiast łączyć, po prostu dzieli. (…) Więcej na łamach Wieści.

Wołomin: Musieli wycofać się z pomysłu

2

Krótko trwała radość wołomińskich radnych opozycji z realizacji planu, by niemal całkowicie przejąć kontrolę nad decyzjami finansowymi burmistrz. Przypomnijmy, że poprawka przegłosowana przez PiS i radnego D. Kozaczkę do uchwały budżetowej i Wieloletniej Prognozy Finansowej na lata 2016-2024 zakazywała burmistrz Wołomina samodzielnego zaciągania zobowiązań powyżej 500 tys. zł. Na czwartkowej sesji Rady Miejskiej radni musieli dostosować się do żądania Regionalnej Izby Obrachunkowej w Warszawie i poprawić uchwałę, którą jak orzekła RIO „w sposób rażący i istotny” naruszyła ustawę o finansach publicznych.
Na ostatniej sesji, stosując się do zaleceń RIO, wzywających radnych do naprawy nieprawidłowości, radni opozycji większością głosów przegłosowali ponowną uchwałę ograniczającą samodzielne zaciąganie zobowiązań, tym razem do kwoty powyżej 1,5 miliona zł.
(…) Więcej na łamach Wieści.

Mieszkańcy dopną swego?

18

Pod koniec ubiegłego roku pisaliśmy o mieszkańcach gminy Poświętne, którzy sprzeciwiali się planom utworzenia w ich sąsiedztwie (Krubki-Górki) bazy transportu i hali do segregacji odpadów. Do Rady Gminy Poświętne wpłynął wówczas m.in. wniosek o zmianę zapisów uchwały Rady Gminy Poświętne w sprawie uchwalenia studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego.

Wnioskowane zmiany miałyby uniemożliwić budowę sortowni śmieci w bliskim sąsiedztwie zabudowań. Przewodniczący Rady Gminy Poświętne Bogdan Świadek, poinformował jednak mieszkańców, że póki co na zmianę studium nie ma co liczyć. „Procedura zmiany studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego jest bardzo skomplikowana i czasochłonna.

(…) Należy także uwzględnić fakt, iż poszczególne etapy tworzenia lub zmiany studium wymagają znacznych nakładów finansowych, które powinny zostać zabezpieczone w budżecie gminy. Przystąpienie do zmiany studium należy więc poprzedzić zabezpieczeniem w budżecie gminy środków na ten cel. Dlatego sprawa zostanie poddana pod dyskusję ponownie, podczas analizy projektu budżetu na 2017 rok” – czytamy w piśmie skierowanym do mieszkańców gminy Poświętne. Wiele jednak wskazuje na to, że sporna inwestycja nie powstanie we wsi Krubki-Górki. Wójt Poświętnego postanowił bowiem wydać negatywną decyzję w sprawie budowy bazy transportowej. (…) Więcej na łamach Wieści.

Zmiany w duczkowskiej parafii

48

O konflikcie w parafii w Duczkach oraz bójce tamtejszych księży pisaliśmy w poprzednim numerze Wieści. Wiele osób komentując wspomniany tekst zarzucało nam nieprawdę i tani populizm. Dziś okazało się, że to my mieliśmy rację.

W wyniku niepokojących zdarzeń ks. abp. Henryk Hoser zdecydował o zmianach. Kuria warszawsko-praska poinformowała o zmianie proboszcza i wikariusza w Parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Duczkach. Od czwartku 4 lutego były ks. proboszcz Józef Kałęcki (w parafii od ok. 3 lat) zostanie rezydentem (pomocnikiem) w parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Ząbkach, a wikariusz ks. Marek Grzegrzułka (w parafii 2 lata) tego samego dnia zostanie wikariuszem w parafii pw. Św. Marii Magdaleny Warszawa-Ugory. Nowym proboszczem duczkowskiej parafii jest ks. Arkadiusz Rakoczy.

(…) Więcej na łamach Wieści.