O Szpitalnym Oddziale Ratunkowym mawia się często, że jest swoistą wizytówką szpitala, ale to z jego nieprawidłowym funkcjonowaniem mamy do czynienia najczęściej. Od lat, kolejni włodarze powiatu przekonują nas, że głównym powodem największej ilości skarg pacjentów na jego pracę jest wszechobecna ciasnota, stąd też długi czas oczekiwania na przyjęcie i lekarską diagnozę. Tym razem skarga na funkcjonowanie wołomińskiego SOR (trafiła do nas, do dyrekcji szpitala, starosty, NFZ) nie była spowodowana tłokiem na oddziale. Wręcz odwrotnie, swoistą absencją – opiekunów medycznych, a nawet lekarza.
Do redakcji zatelefonował mieszkaniec ościennego powiatu, który nie z własnej inicjatywy stał się pacjentem Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Wołominie. W dniu 13 maja, około godziny 8.10, 47-letni mężczyzna, jako nieprzytomny, zabrany został karetką pogotowia z przystanku autobusowego w centrum Radzymina. – Jestem osobą poszkodowaną w wypadku komunikacyjnym, do którego doszło kilka lat temu. W wyniku wielu poniesionych urazów, mam padaczkę pourazową. Właśnie jej ataku doznałem odwiedzając rodzinę w Radzyminie – opowiada rozmówca. – I właśnie ta przypadłość mnie złapała w chwili, gdy oczekiwałem na przyjazd autobusu. Straciłem przytomności (jak to w tym przypadku bywa), najprawdopodobniej upadłem na ziemię. Jakieś bliżej nieznane mi osoby powiadomiły pogotowie ratunkowe. Karetka przyjechała na miejsce, jej załoga udzieliła mi pomocy i odtransportowała do wołomińskiego szpitala na oddział SOR. W karcie przyjęcie wpisana jest godzina 8.58. O tym czasie zespół pogotowia przekazał mnie (już przytomnego) na oddział SOR. I od tej chwili zaczęły się problemy – informuje poszkodowany. Wielokrotnie podkreśla, że do podobnych zajść: omdleń i ataków padaczki od dnia wypadku dochodziło wiele razy. Zawsze trafiał na SOR-y, ale nigdzie jak u nas, tak „gościnne go nie przyjęto”. (…)
Niezwykle ważny w tej sprawie jest również drugi wątek. W poniedziałek 13 maja, w chwili, gdy dostarczono pacjenta do wołomińskiego SOR zaginęły jego dokumenty medyczne wraz z dowodem osobistym. Poszukując w/w papierów pani doktor przyznała, że zapoznała się z nimi, ale gdzie się zapodziały. W rozmowie poprosiła o czas na ich odnalezienie do piątku 17 maja. Do dziś nie ma żadnego sygnału, telefonu a jest 21 dzień maja. (…)
Więcej na łamach Wieści.
http://www.e-kiosk.pl/index.php?page=titleissues&id_title=154563
https://www.egazety.pl/marpan/e-wydanie-wiesci-podwarszawskie.html