Poniedziałkowe konsultacje w sprawie przyszłości instalacji przetwarzania odpadów komunalnych w Lipinach Starych sprowadziły do sali Miejskiego Domu Kultury ponad setkę mieszkańców Wołomina. Na widowni w większości zasiedli mieszkańcy Lipin St. i pracownicy spółki MZO, której w przypadku nieuruchomienia instalacji grozi upadłość. Jak więc można było się spodziewać, blisko trzygodzinna dyskusja przerodziła się w niezwykle zaciętą walkę – z jednej strony o utrzymanie pracy, z drugiej – o zatrzymanie planów tworzenia kolejnej, cuchnącej góry śmieci tuż za oknem. W obu przypadkach była to batalia o godne życie.
Jak kilkakrotnie podkreślano podczas spotkania, poprzez niechlujnie sporządzoną dokumentację, wybudowana przez poprzednie władze Wołomina, w pośpiechu i bez konsultacji społecznych instalacja w Lipinach została zawieszona w próżni, wprowadzając miasto w ogromne koszty, a spółkę na skraj bankructwa. Dziś gmina stanęła przed wyborem: albo zamknąć ten projekt i spłacić z kasy miasta wierzycielom ponad 13 mln zł zaciągniętego kredytu, albo starać się „wyprostować papiery” i ruszyć z przetwarzaniem odpadów, co z kolei także wymaga wkładu gminy, w wysokości co najmniej 3,8 mln zł. Po otwarciu, inwestycja potrzebowałaby jednak dodatkowych 35 mln zł na wybudowanie linii sortowni i produkcji paliwa z odpadów, oraz kompostowni komorowej z płytą dojrzewania.
Jak określiła to burmistrz Wołomina Elżbieta Radwan: – Trwa stan zawieszenia i niepewności, w którym kierunku pójdziemy. Nie mamy ani pieniędzy ani czasu. Jesteśmy w kredytach. Na tę inwestycję nie była pozyskana z funduszy zewnętrznych ani jedna złotówka. Przyjdą banki do nas? No przyjdą, jeżeli nie uruchomimy instalacji. Uruchomimy instalację? Nie będziemy mieli efektu ekologicznego. Przede wszystkim zostało nadszarpnięte zaufanie do władzy publicznej. Musimy się bardzo starać by zasłużyć na Państwa zaufanie, bo scenariusze są trudne. I nieprawdą jest, że konsultując, przerzucam odpowiedzialność na mieszkańców. Wprowadzam po prostu nowe standardy, by rozmawiać z mieszkańcami. Musimy wypracować kompromis, akceptowany przez wszystkich. A może instalacja w ogóle nie będzie funkcjonować, bo organy wyższego rzędu dowiedzą się, że wszystko było w niej robione nie tak? Mam analizy i audyty, i nie jest tak, jak powinno być. Przede wszystkim jest niezgodna z decyzją środowiskową – przyznała burmistrz, wskazując jeszcze inne kwestie, zaniedbane przez poprzednika, jak kompostowania znajdująca się na klepisku i brak szczelnej hali do suszenia odpadów. Poinformowała, że na wprowadzenie poprawek potrzebne są kolejne miliony, jednak aby je zainwestować w instalację, niezbędna jest zgoda społeczna.
Ale zgody na sali nie było, ponieważ na poniedziałkowych konsultacjach przeciwnicy instalacji w Lipinach górowali zarówno liczbą, jak i żywiołowością. (…)
Więcej na łamach Wieści.