spot_img
Strona główna Blog Strona 308

Starosta broni życia czy je naraża?

107

To pytanie nie schodzi z ust pracowników zakładu chemicznego w Wołominie, firmy DJCHEM CHEMICALS POLAND S.A., którzy udzielenie pozwolenia na budowę centrum handlowego na terenie po Stolarce nazywają igraniem z życiem mieszkańców. Jak bowiem nazwać ignorowanie przepisów obowiązującej w Polsce Dyrektywy Unii Europejskiej Seveso II, ustawy Prawo Ochrony Środowiska oraz zapisów miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, w których mówi się, że obiekty użyteczności publicznej muszą być lokalizowane w bezpiecznej odległości od zakładów zwiększonego ryzyka wystąpienia poważnej awarii przemysłowej.

Pozwolenie na budowę Centrum Handlowego na terenie po byłej Stolarce jest już wydane i prace mogą ruszyć pełną parą. Problem w tym, że jak mówi Wieściom Anna Jadacka – v-ce prezes zarządu DJCHEM CHEMICALS POLAND S.A., Starosta wołomiński, wydając decyzję pozwolenia na budowę centrum, zapomniał o bardzo istotnej rzeczy: nie wykonano stosownych analiz, ustalających czy na terenie po byłej Stolarce mogą powstać budynki użyteczności publicznej z zachowaniem bezpiecznej odległości od zakładu chemicznego – w tym przypadku DJCHEM. Tymczasem Centrum ma powstać w odległości ok. 300 metrów od zakładu , co stwarza realne zagrożenie dla osób przebywających w obiektach handlowych, których ilość w projekcie inwestor określił na ok. 7 tysięcy.

Podzielimy działkę, a problem zniknie

Studium uwarunkowań , przygotowane przez poprzednie władze Wołomina, przewidywało sporządzenie planu zagospodarowania przestrzennego dla całego rejonu ulic Geodetów i Łukasiewicza. W 2011 r. burmistrz Ryszard Madziar skierował pod obrady Rady Miejskiej uchwałę przyjmującą studium z zapisami umożliwiającymi budowanie wielkoprzemysłowych obiektów handlowych na terenie po Stolarce. W 2013 r. uchwalono plan zagospodarowania przestrzennego tylko do części po Stolarce i terenów bezpośrednio z nią graniczących. Pominięto tereny oddzielone ulicą Łukasiewicza np. DJCHEM, KARTPOL, czy też dawnej NAFTY.

W planie tym zmieniono przeznaczenie terenów z przemysłowych na usługowe i usługowo- produkcyjne, dopuszczając budowę obiektów wielkopowierzchniowych tj.  o powierzchni powyżej 2 tys. metrów kwadratowych. W planie zapisano cyt.: „przy realizacji obiektów użyteczności publicznej nakazuje się uwzględnienie istniejącego zakładu o zwiększonym ryzyku wystąpienia poważnej awarii przemysłowej z zachowaniem bezpiecznej odległości od tego zakładu”.

Taki nakaz znalazł się w uwagach do planu zarówno w piśmie od Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska, jak i Komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Wołominie. Komendant w piśmie do Burmistrza Wołomina poruszył także bardzo ważną kwestię, dotyczącą zbyt bliskiej odległości od projektowanego centrum i multikina linii kolejowej o znaczeniu krajowym, którą transportowane są w dużych ilościach materiały niebezpieczne.

Wstępna bezpieczna odległość obiektów użyteczności publicznej od zakładów chemicznych  określona w opracowaniu Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska z 2007 r. i zaktualizowana  w 2010 r. wynosi 1500m. W tym roku zarząd DJCHEM zlecił wykonanie ekspertyzy ustalającej bezpieczną odległość – wybitnemu specjaliście -generałowi pożarnictwa Ryszardowi Grossetowi w oparciu o obecny stan zakładu . Wyniki obliczeń wykazały ,że rzeczywista bezpieczna odległość projektowanego centrum handlowego od instalacji produkcyjnych DJCHEM jest mniejsza niż zalecana w opracowaniu IOŚ i wynosi 1000m. Ekspertyza potwierdziła się z wynikami obliczeń przeprowadzonych podczas projektowania zakładu DJCHEM w 1993 r. W obecnych obliczeniach wykorzystano między innymi certyfikowany przez Państwową Straż Pożarną program ALOHA.

Jak mówi główny akcjonariusz DJCHEM Bogdan Domagała – Kiedy dowiedzieliśmy się o udzieleniu przez starostwo pozwolenia na budowę centrum handlowego postanowiliśmy sprawdzić fakty. Jak się okazało, zapis o „ ustaleniu bezpiecznej odległości” starostwo całkowicie pominęło. Nie zlecono żadnych opracowań Państwowej Straży Pożarnej – podmiotowi uprawnionemu do wykonania takiego raportu. Co ciekawe, pominięto DJCHEM jako stronę postępowania.

Igranie z życiem?

– Plan zagospodarowania przestrzennego dla terenu po Stolarce sporządzono w całkowitej abstrakcji od istniejącego zakładu zwiększonego ryzyka, który ma strefę swojego oddziaływania, przyjętą jako obszar o promieniu około tysiąca metrów. Zbadaliśmy to metodami aktualnie najnowszymi, certyfikowanymi zarówno w Europie jak i w Polsce. W planie zagospodarowania abstrakcyjnie wydzielono fragment przestrzeni i umieszczono go ewidentnie w strefie oddziaływania myśląc, że można to rozpatrywać zupełnie oddzielnie, niezależnie od istniejących zagrożeń. Jedną stroną medalu jest zakład chemiczny zwiększonego ryzyka , a drugą centrum handlowe i multikino, gdzie codziennie ma przebywać tysiące osób . Ewakuacja z takich obiektów zawsze stwarza wiele problemów. Tymczasem w zakładzie DJCHEM CHEMICALS POLAND S.A. znajdują się w znacznych ilościach m.in. tetrahydrotiofen , używany w gospodarce jako nawaniacz do gazu ziemnego. Pomimo niezwykle skutecznych zabezpieczeń jakie posiada zakład, nigdy nie wolno nam zakładać, że nie dojdzie tam do żadnej awarii. W kwestii bezpieczeństwa to, co jako ludzie możemy zrobić, zostało zrobione, jednak nie da się wykluczyć ingerencji czynnika niezależnego od nas, np. potężnego huraganu, który zniszczy urządzenia zakładu. Musimy pamiętać, że nawaniacz do gazu jest jedną z bardziej panikogennych substancji. Wyobraźmy sobie ,że ludzie siedzą w kinie i nagle zaczyna bardzo intensywnie śmierdzieć gazem. Zaczynają łzawić im oczy, pojawiają się przypadki omdleń. Wybucha panika i dochodzi do tragedii. Taka sytuacja miała już miejsce na świecie niejednokrotnie – ostrzega gen. Ryszard Grosset, polski ekspert w dziedzinie ratownictwa chemicznego.

Jak dodaje, to nie przypadek, że na terenach przemysłowych nie mogą powstawać ani duże osiedla mieszkaniowe, ani centra handlowe. Tymczasem w Wołominie centrum ma powstać w odległości 300 metrów, a drugi etap inwestycji nawet 150 metrów od DJCHEM CHEMICALS POLAND S.A. – Różnica pomiędzy zakładem produkcyjnym a budynkami użyteczności publicznej jest znacząca. W zakładzie mamy określoną ilość przebywających osób, sprawnych fizycznie, nie ma tu dzieci, a każdy z pracowników zna procedury na wypadek awarii. W centrum handlowym natomiast w chwili pojawienia się niebezpieczeństwa wybucha panika, która może spowodować (i niejednokrotnie powodowała) zagrożenie życia – ocenia b. zastępca komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej.

Sprawę podjęła się prowadzić znana Kancelaria Lengiewicz Wrońska Berezowska i Wspólnicy Kancelaria Prawnicza s.c., ponieważ jak mówią prawnicy, doszło do naruszenia prawa, którego skutki mogą być tragiczne. – Pamiętajmy, że zgodnie z planowaniem przestrzennym , w gminie powinny i są   zawsze wydzielone określone strefy – w jednej ludzie mieszkają, w innej tworzy się centra usługowe , jako odrębne- z reguły na obrzeżach miast, czy gmin- wydzielone są strefy przemysłowe. Teren , na którym znajduje się zakład DJCHEM i na którym planowane jest powstanie Centrum Handlowego od bardzo dawna przeznaczony był pod przemysł. Należy pamiętać o istniejących prawnych ograniczeniach, które muszą być przestrzegane w procesie wydawania decyzji administracyjnych o pozwoleniu na budowę. W przypadku Centrum Handlowego  chodzi o przepisy dotyczące  bezpieczeństwa ludzi przebywających w tym centrum. Nie wiem, dlaczego pominięto obowiązujące prawo, dopuszczając do zmiany planu zagospodarowania przestrzennego i podzielenia go w taki sposób, że ze strefy przemysłowej – w sytuacji funkcjonowania już w tej strefie zakładów przemysłowych – utworzono strefę przeznaczoną pod  usługi wielkopowierzchniowe. W sytuacji natomiast, gdy doszło już do zmiany planu, w trakcie postępowania o wydanie pozwolenia na budowę centrum handlowego, zignorowano zapisy tego planu, który w §12 ust. 5 punkt 2 wprost stanowi, iż: „Przy realizacji obiektów użyteczności publicznej nakazuje się uwzględnienie istniejącego zakładu o zwiększonym ryzyku wystąpienia poważnej awarii przemysłowej, z zachowaniem bezpiecznej odległości od tego zakładu”. Zakład DJCHEM jest wprost wskazany w tym planie (w §5 ust. 1 pkt 18, zgodnie z którym, ilekroć w treści planu jest mowa o „istniejącym zakładzie o zwiększonym ryzyku wystąpienia poważnej awarii przemysłowej” należy przez to rozumieć „istniejący w czasie sporządzania Planu zakład chemiczny zlokalizowany przy ul. Łukasiewicza 11” ). Zignorowano więc dwa bezwzględnie obowiązujące przepisy prawa miejscowego, których organ wydający pozwolenie na budowę ma obowiązek przestrzegać. Może za takie złamanie przepisów grozić nawet odpowiedzialność karna – zauważa radca prawny Dorota Kobylecka. Moim zdaniem, z dużą ostrożnością, taką odpowiedzialność funkcjonariusza publicznego można wywodzić z art. 231. § 1 k.k., który stanowi, że „Funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.” Działanie na szkodę interesu publicznego rozumiane jest szeroko: chodzi zarówno o szkodę materialną, jak i niematerialną (życie, zdrowie, bezpieczeństwo publiczne). Jak przypomina, art.73 ust. 5 ustawy Prawo ochrony środowiska, wprowadza istotne ograniczenia związane z zabudową terenów, które znajdują się w sąsiedztwie zakładów zwiększonego ryzyka. Zgodnie z tym przepisem osiedla mieszkaniowe, obiekty użyteczności publicznej (takie jak Centrum handlowe), budynki zamieszkania zbiorowego, drogi krajowe oraz linie kolejowe, powinny być lokalizowane w bezpiecznej odległości od zakładów stwarzających zagrożenie wystąpienia poważnych awarii. To kolejny zignorowany przez Starostę przepis. Nie sposób także wytłumaczyć, dlaczego architekci zaangażowani w projekt Centrum Handlowego dopuścili do  sytuacji, w której nie została obliczona bezpieczna odległość od istniejącego zakładu chemicznego. Czyżby obliczyli ją sami, bez udziału zakładu, który jako jedyny jest w stanie wskazać  właściwe dane konieczne do obliczenia tej odległości? Zignorowanie ustalenia  bezpiecznej odległości to jedno. Pozostaje jeszcze problem z transportem. W bliskiej odległości zaprojektowanego Centrum znajdują się – linia kolejowa o znaczeniu krajowym i droga wojewódzka , którymi to transportuje się znaczne ilości substancji niebezpiecznych. Jeśli uległaby wypadkowi, a nie daj Boże także rozszczelnieniu, tragedia byłaby  gotowa – stwierdza prawnik.

Decyzja w rękach wojewody

Zakład DJCHEM nie był uznany przez Starostę za stronę postępowania o wydanie pozwolenia na budowę Centrum Handlowego, więc nie mógł nawet zająć stanowiska w sprawie i udostępnić dane niezbędne do obliczenia tej tzw. bezpiecznej odległości. Po uzyskaniu przez DJCHEM informacji o wydaniu pozwolenia na budowę Centrum Handlowego, spółka złożyła w Starostwie wniosek o wznowienie postępowania zakończonego wydaniem pozwolenia na budowę wskazując, że bez własnej winy nie brała udziału w tym postępowaniu, a jej udział jest niezbędny, aby mogła zostać ustalona bezpieczna odległość i tym samym, aby można było ustalić, czy bezpieczne dla zdrowia i życia ludzi jest zlokalizowanie Centrum Handlowego w tak bliskiej odległości od zakładu chemicznego. Spółka wniosła także o wstrzymanie wykonania – na czas trwania postępowania administracyjnego – pozwolenia na budowę. W niniejszej sprawie powinna być to oczywista procedura – jeśli nie wiemy, czy realizacja inwestycji będzie możliwa, do czasu rozstrzygnięcia tej kwestii budowę należy wstrzymać. Starosta odmówił jednak wstrzymania inwestycji, nie znajdując podstaw do wydania takiej decyzji. DJCHEM złożył więc zażalenie do wojewody mazowieckiego w nadziei, że wojewoda wstrzyma  tę decyzję i nakaże przeprowadzić postępowanie od początku.

Problem w tym, że ostateczne rozstrzygnięcie tej sprawy może potrwać nawet dwa lata, a w tym czasie Centrum Handlowe zostanie już pewnie wybudowane. Nie można wykluczyć, że w przypadku, gdy  inwestor nie otrzyma pozwolenia na użytkowanie wybudowanego już Centrum ze względu na brak zgody Straży Pożarnej lub inspektora ochrony środowiska (ze względu na bliskość centrum do zakładu zwiększonego ryzyka, gdzie składowane są substancje niebezpieczne), mógłby domagać się odszkodowania, które zrekompensuje mu poniesione szkody – odszkodowanie należne zapewne od gminy i powiatu.

 

Mówi Generał Ryszard Grosset (b. zastępca Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej i zastępca Szefa Obrony Cywilnej Kraju. Współtwórca Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego i systemu Zarządzania kryzysowego Rzeczypospolitej Polskiej. Twórca kompleksowego systemu wspomagania decyzji w ratownictwie chemicznym. Autor i współautor wielu nowoczesnych procedur postępowania służb ratowniczych m.in. w odniesieniu do zagrożeń terrorystycznych.): „Kompletna paranoja tego wydarzenia polega na tym, że to się dzieje w Wołominie, który zażarcie walczy o ochronę życia poczętego, a równocześnie naraża parę tysięcy ludzi na ewidentnie zagrożenia. Przepisy w zakresie planowania przestrzennego i ochrony środowiska zawęziły w znacznym stopniu możliwości wykorzystania tego terenu, ale od czego mamy wrodzoną pomysłowość. Można przecież wyciąć fragment obszaru i dla niego sporządzić oddzielny plan zagospodarowania. Można także w pośpiechu lub przez zwykłe roztargnienie „zapomnieć” o znajdującym się za płotem zakładzie chemicznym i pominąć zagrożenia jakie może spowodować. Można także zapomnieć o skonsultowaniu tych zmian z zakładem, a opinie Inspekcji Ochrony Środowiska i Państwowej Straży Pożarnej potraktować z przymrużeniem oka… W cywilizowanym świecie wydzielenie poszczególnych stref zagrożeń w procesie planowania przestrzennego jest przejawem zdrowego rozsądku. Ważne jest tylko aby polityka i brak wyobraźni nie przyćmiły w nas intuicji i nie pozbawiły tego rozsądku.”

jmaz

Zbezcześcili tablicę

8

Wołomin nie ma dobrej drogi dojazdowej do stolicy ani miejsc, którymi warto się pochwalić – ma jednak to, czego na próżno szukać gdzie indziej: uprzedzenia i stereotypy oraz grupę mieszkańców chętnych do profanowania i niszczenia wszystkiego, co inne.

Kolejny raz (wspomnijmy mogiłę bolszewików w Ossowie) przed wyborami samorządowymi pojawia się grupa „prawdziwych Polaków”, która tym razem zniszczyła osłoniętą w ubiegłym roku tablicę przy ul. Orwida w Wołominie, upamiętniającą mieszkańców terenu powiatu wołomińskiego, którzy ratowali swoich sąsiadów narodowości żydowskiej przed eksterminacją niemiecką w latach 1939-1945.

 

Wołomin: Fatum nad ul. Tęczową?

0

Jeszcze nie opadły emocje po ubiegłotygodniowym, tragicznym w skutkach wypadku na ul. Tęczowej w Wołominie, kiedy trzy dni później doszło na tej ulicy do kolejnego zdarzenia. 16 września po godz.13.00 zapalił się tam pokój w murowanym, trzykondygnacyjnym budynku, w którym przebywała nastolatka. Na szczęście dziewczyna zachowała zimną krew i o zdarzeniu szybko zaalarmowała straż. Udało jej się też wybiec z domu i na przyjazd ratowników czekała na zewnątrz. (…)

Więcej na łamach Wieści

 

Spółdzielnia robi co chce? Zmień zarząd.

11

Skontaktowała się z nami Czytelniczka z ul. Fieldorfa w Wołominie, która poinformowała o tym, że podczas remontu balkonów Spółdzielnia Budownictwa Mieszkaniowego niszczy mieszkańcom położoną niemałym kosztem terakotę. Próby rozmów z prezesami spełzły na niczym, a Czytelniczka usłyszała krótkie: „A co mi pani zrobi?”. Wieści również daremnie czekały na wyjaśnienie tej sytuacji i odpowiedź na choćby jedno zadane pytanie…

„Chciałam opisać Państwu chamstwo prezesa Spółdzielni Budownictwa Mieszkaniowego w Wołominie. Nagle po 30 latach nie robienia niczego zarząd wpadł na pomysł, że trzeba dać komuś zarobić (?) i wymyślił „remont” balkonów bloku przy ul Fieldorfa. Nie informując lokatorów rozstawili rusztowania i zaczęli niszczenie. Remontowałam balkon około 2 lat temu i położyłam na nim terakotę. Zwróciłam się więc o wyjaśnienia tej sprawy do spółdzielni. Pytam kto mi zwróci pieniądze i usłyszałam że oni tylko „remontują” beton, a płytki nie są na nich konieczne, więc jak będę chciała, to mam je sobie położyć jeszcze raz, na własny koszt” – opisuje zdenerwowana kobieta.

Próba rozmowy z p. prezesem Jarnutowskim, według relacji Czytelniczki wyglądała następująco: „Gdy zadzwoniłam do spółdzielni i chciałam grzecznie porozmawiać na ten temat od pana Jarnutowskiego usłyszałam: „a co mi pani zrobi, i tak pani skuje te płytki, i co?” przykre jest to że oni są bezkarni. Robią co chcą, nie licząc się z lokatorami i traktując nas jak jakieś bydło”- stwierdza na koniec. Jak mówi, panowie robotnicy nie patyczkowali się z własnością mieszkańców. Balkon sąsiadki pozostawili po „remoncie” z anteną satelitarną bezwładnie zwisającą na uszkodzonym pręcie. (…)

Więcej na łamach Wieści

 

Wołomin: Walka na inicjatywy

3

Wygląda na to, że tegoroczna kampania wyborcza w Wołominie przebiegnie pod znakiem inicjatyw społecznych – mniej lub bardziej realnych. „Chirurgia dziecięca dla Wołomina” już ma konkurencję. Mowa o inicjatywie „Oddział geriatryczny dla Wołomina”. Obie zostaną przedstawione radnym w formie uchwały na czwartkowej sesji Rady Miejskiej.

Uchwała w sprawie wyrażenia stanowiska dotyczącego poparcia inicjatywy o geriatrii wypłynęła od radnego startującego z listy Prawa i Sprawiedliwości „Polska starzeje się w bardzo szybkim tempie. Według prognoz za 20 lat liczba osób w wieku emerytalnym ma sięgać 10 milionów. Niestety, nasz kraj nie jest na to przygotowany – należymy do 30 najstarszych demograficznie krajów na świecie, ale jesteśmy dopiero na 87. miejscu, jeśli chodzi o ocenę sytuacji ludzi starszych (według raportu Global AgeWatch Index). W Polsce istnieje jedynie 35 oddziałów geriatrycznych z ok. 750 łóżkami, w których pracuje jedynie ok 270 geriatrów.(…)

Więcej na łamach Wieści.

 

Tragedia w Wołominie: Znów wiele ofiar!

42

W nocy z niedzielę na poniedziałek, kilka minut po północy, doszło do tragicznego w skutkach wypadku, w którym zginęła młoda dziewczyna, a 5 innych osób trafiło do szpitala. Wypadek spowodował młody mężczyzna, który na skrzyżowaniu ulic Bratnia z Tęczową nie ustąpił pierwszeństwa. (…)

Więcej na łamach Wieści.wypadek 2814bwypadek 2814c

Wołomin: Tu nie wolno protestować?

28

Jak już informowaliśmy, najbardziej aktywne przeciwniczki planów władz Wołomina wybudowania w gminie Regionalnej Instalacji Odpadów Komunalnych, Luiza Rawska i Katarzyna Okuniewska, otrzymały pozew sądowy. Miejska spółka MZO w Wołominie zarzuca im rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji, które godzą w dobre imię MZO i wykorzystanie bez praw autorskich wizualizacji RIPOKa, przerobionego na stok narciarski i umieszczenia go na stronie internetowej Zielonego Wołomina. O przyczynach wytoczenia sprawy przeciwko protestującym mieszkańcom i złożenia wniosku o ukaranie ich kwotą ponad 100 tys. zł z prezesem Miejskiego Zakładu Oczyszczania w Wołominie Krzysztofem Kuśmierowskim rozmawia Julita Mazur.

Panie Prezesie, przyznam, że nie słyszałam jeszcze, by jakaś inna gmina zdecydowała się pozwać mieszkańców za protesty, i to na tak ogromną kwotę… Dlaczego spółka miejska wytacza pozew, skoro protestujący wytykają uchybienia władzy, a nie spółce?
– W tym przypadku, jak wszyscy widzą, argumenty i zarzuty protestujących dotykają MZO, a nie władzy. Gdyby te ulotki nie były skierowane przeciw MZO i nie zawierały o nas kłamstw, MZO z pewnością by nie zareagowało. Nam nie chodzi o ściganie ludzi, przecież naszych klientów. Nam zależy by nie powtarzać kłamstw. Nie chcemy walczyć z mieszkańcami, bronimy jedynie wypracowanego przez lata dobrego imienia…

Pani Okuniewska wielokrotnie (także na naszych łamach i w radio Fama) przepraszała MZO za użycie sformułowania: „spalarnia odpadów”. Przeprosiła, usunęła z ulotek, a mimo wszystko miejska spółka wytoczyła jej sprawę na tak dużą kwotę…
– Ale my nigdy nie otrzymaliśmy żadnych oficjalnych przeprosin. Nie wiem czy przepraszała w gazecie, bo ja tego nie widziałem, natomiast nigdy nie otrzymaliśmy tego, czego oczekiwaliśmy – w pierwszym wysłanym piśmie prosiliśmy o zaprzestanie pewnych działań, które naruszają dobre imię spółki.

Czyli o wycofanie się ze stawianych tez i zaprzestanie protestu?
– Nie, mowa była jedynie o zaprzestaniu naruszeń dóbr osobistych, dobrego imienia, wizerunku i renomy poprzez zaprzestanie rozpowszechniania broszury „STOP planom rozbudowy wysypiska na skalę regionalną”. Jeśli wycofanie się z pewnych stwierdzeń oznacza obcięcie ulotki, to nas to nie satysfakcjonuje. W niektórych stwierdzeniach, rozpowszechnianych przez stowarzyszenie Zielony Wołomin padają takie rzeczy, że przecieraliśmy oczy ze zdumienia…

Czyli co?

(…)

Więcej na łamach Wieści.

Słuchać mieszkańców

0

O praktyce władzy Wołomina straszenia przeciwników sądem, z Dominikiem Kozaczką, radnym gminy i kandydatem na burmistrza, rozmawia Julita Mazur.

(…)Miasto pozywające swoje mieszkanki, niezadowolone z decyzji władz to Pana daniem przestroga dla innych, którzy zamierzają protestować?
– Nie mam żadnych wątpliwości, że to nieudolna próba tłumienia aktywności mieszkańców. Moim zdaniem szybko obróci się ona przeciwko władzy. To też jasny dowód na to, że ta władza bardzo się boi tych, którym powinna służyć, czyli mieszkańców Gminy Wołomin. Ta władza nigdy nie potrafiła z nimi rozmawiać. Nie informowała mieszkańców o swoich planach i nie pytała ich o zdanie. Trudno oczekiwać, by dziś stać było ją na coś innego niż rozpaczliwa próba rozmowy z pozycji siły. Obecna ekipa utraciła jakąkolwiek zdolność do współpracy z mieszkańcami Wołomina i trzeba z tego wyciągnąć wnioski.

Pan, jako kandydat na burmistrza, także przypomina niezbyt wygodne fakty z mijającej kadencji. Nie boi się Pan?
– Strach to żaden pomysł na życie. Staram się mu nie ulegać i konsekwentnie zabiegać o sprawy, które leżą mi na sercu. Jako radny wielokrotnie mówiłem o patologiach władzy i ujawniałem niewygodne dla władzy fakty. Nie robiłem tego, by władzy dokuczyć, ale po to by miała szansę stać się lepszą. Skoro z tej szansy nie skorzystała, to już jej wybór. Ja jestem w porządku wobec swoich wyborców i wobec siebie.
Sytuacja, która ma dziś miejsce wobec protestujących w sprawie RIPOK jest dość podobna do tej, która dotknęła mnie w jednej z poruszanych przeze mnie spraw. Otóż w jednym ze swoich wystąpień na sesji Rady Miejskiej wskazałem burmistrzowi, że Urząd Miejski czy też MZO często chlubią się nagrodami, które w istocie rzeczy są im przyznawane w związku z uczestnictwem w płatnych konkursach i nie mają nic wspólnego z rzetelną oceną jakości pracy tych instytucji. Uznałem, że jest to nie tylko śmieszne, ale i kosztowne. Na reakcję burmistrza nie trzeba było długo czekać – pani przewodnicząca Rady Miejskiej wręczyła mi pismo pełnomocnika jednego z podmiotów organizujących takie konkursy, w którym zaczęto grozić mi procesem. Jak widać, to była tylko przymiarka do tego, co dziś dotknąć może każdego mieszkańca, który sprzeciwi się władzy. Nie należy jednak się tego bać. (…)

Więcej na łamach Wieści.

Co swędzi w szpitalu?

4

Na oddziale chorób wewnętrznych nr 2 Szpitala Powiatowego w Wołominie pojawił się świerzb. Na razie zaraził się personel: dwie pielęgniarki, dwie salowe i lekarz. Swędzenie sugerujące chorobę pojawiło się jednak u kolejnych 11 osób, które obecnie przebywają na zwolnieniach.

„Świerzb pojawił się na oddziale chorób wewnętrznych II w związku z hospitalizacją zakażonego pacjenta, w którego zakażenie zidentyfikowano w trakcie pobytu na oddziale. Miało ono nietypowy charakter (nietypowe objawy)” – poinformował Wieści dyrektor Powiatowego Szpitala w Wołominie Andrzej Gruza.

Zakażeniu uległy osoby, które miały z chorym bezpośredni kontakt, podczas mycia chorego, unoszenia, transportu. Na razie nie zaobserwowano przypadków zarażenia u innych pacjentów, co jednak może ulec zmianie, zważywszy na fakt, że okres wylęgania choroby to 3-4 tygodnie. (…)

Więcej na łamach Wieści.

Postoimy…

11

Równoczesne rozpoczęcie modernizacji dwóch dróg wiodących do Warszawy to swoista gehenna, nie tylko dla mieszkańców powiatu wołomińskiego. W godzinach szczytu czas dojazdu do stolicy wydłuża się niebotycznie.

Ci, co stoją, klną niesamowicie. Dlatego też nie ma dnia, by do naszej redakcji nie dzwoniło w tej sprawie kilkanaście osób. O wyjaśnienie tematu poprosiliśmy, właściciela dróg – 4366W i 4352W w Kobyłce i Zielonce.

Już na wstępie okazało się, że starostwo modernizację chodników przy drodze powiatowej Załuskiego, Mareckiej w Kobyłce oraz Wolności i Lipowej w Zielonce, a także remont mostu na rzece Długiej w Zielonce planowało już dawno temu. Teraz nadarzyła się okazja i nie można było czekać. Niestety, nikt nie chciał odpowiedzieć na pytanie czy owa modernizacja musiała być wykonywana w czasie, gdy droga wojewódzka 634 jest całkowicie zakorkowana… (…)

Więcej na łamach Wieści.